Koniec z „wynajmowaniem brzuchów” i uznawaniem nie swoich dzieci - zapowiada „Gazeta Wyborcza”. Dziennik pisze, że w myśl nowych przepisów matką będzie tylko kobieta, która urodziła dziecko, a genetyczna matka nie będzie miała żadnych praw. Z ojcem na odwrót - musi być genetyczny.
Takie przepisy o macierzyństwie i ojcostwie rząd skierował właśnie do Sejmu w ramach nowelizacji kodeksu rodzinnego. To odpowiedź m.in. na problemy związane z zapłodnieniem in vitro.
Problem ustalenia macierzyństwa dotyczy przede wszystkim kobiety, która nie może donosić ciąży i zawiera umowę z inną kobietą, która staje się matką zastępczą. Wszczepia się jej embrion powstały in vitro, a po urodzeniu matka zastępcza oddaje dziecko matce genetycznej. Najczęściej w zamian za „zadośćuczynienie”. Popularnie mówi się o tym „wynajmowanie brzucha”.
Rządowy projekt odbiera matce genetycznej jakiekolwiek prawa do dziecka: „Matką dziecka jest kobieta, która je urodziła” - brzmi definicja macierzyństwa. Matka genetyczna będzie musiała adoptować urodzone przez matkę zastępczą dziecko. Gdyby ta nie chciała jej dziecka oddać, matka genetyczna będzie bez szans.
Projekt rządowy zachowuje dzisiejszą zasadę, że ojcem dziecka jest mąż matki. Zmieni się więc sytuacja par niemałżeńskich. Do tej pory mężczyzna za zgodą niezamężnej matki po prostu oświadczał, że uznaje dziecko, i był wpisywany do jego aktu urodzenia. Teraz może to zrobić, tylko jeśli jest ojcem genetycznym.
Nowy przepis uderza w niezamężne pary, w których mężczyzna jest bezpłodny. Jeśli zdecydują się na zapłodnienie nasieniem anonimowego dawcy, partner matki nie będzie mógł być uznany za ojca.