Dziś w Warszawie drugi dzień protestów zorganizowanych przez NSZZ "Solidarność", OPZZ i Forum Związków Zawodowych. W miasteczku namiotowym, jakie związkowcy rozstawili wczoraj przed Sejmem, mają odbyć się dwie debaty z ekspertami. Protesty potrwają do soboty.
Protesty rozpoczęły się wczoraj - dwadzieścia tysięcy osób demonstrowało pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa".
Najpierw zorganizowano pikiety przed siedmioma ministerstwami: pracy, gospodarki, skarbu, zdrowia, transportu, rolnictwa i spraw wewnętrznych, a potem marsz przed Sejm.
Było spokojnie, choć przed Sejmem spłonęły kukły polityków i opony. To w proteście przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego, wprowadzeniu tak zwanego elastycznego czasu pracy i ograniczeniom praw związkowych. Kilkuset związkowców zostało na noc w miasteczku namiotowym.
Śląsko-dąbrowska Solidarność zamówiła dla swoich związkowców catering - ci, którzy mieli talony, mogli zjeść kiełbasę na gorąco albo bigos, napić się czegoś ciepłego.
Od strony ulicy Pięknej rozstawiono kilkanaście małych namiotów. Nocowali w nich związkowcy ze Stoczni Gdańskiej, teren otoczyli taśmą, oznaczyli go flagami swojego związku i transparentami.
Część związkowców zamierzała nocować w dużym, kilkudziesięcioosobowym namiocie; przygotowano tam dla nich posłania na łóżkach polowych, wstawiono grzejniki gazowe.
Kulminacją protestu ma być sobotnia manifestacja. Z trzech miejsc w Warszawie związkowcy przejdą na rondo de Gaulle'a, by wspólnie Nowym Światem dojść przed Pałac Prezydencki, gdzie zostaną złożone petycje, a potem skierują się na plac Zamkowy. Związki zapowiadają, że będzie to największa akcja protestacyjna po 1989 r. Oprócz związkowców mają w niej wziąć udział inne grupy niezadowolone z sytuacji w kraju, organizacje pozarządowe, spółdzielcze, gospodarcze, społeczne, rolnicze i działkowcy.