O problemie „chrzczonego” paliwa głośno jest od chwili ujawnienia wyników kontroli UOKiK. Dziś informacje o stacjach oszukujących kierowców wykorzystał premier, by dowieść swojej troski o konsumenta. Ale czy z tej „demonstracji uczuć” wynika coś dla zmotoryzowanych?
Szef rządu osobiście - już po raz drugi – odwiedził instytucję odpowiedzialną za badanie jakości paliwa; w obecności kamer oglądał próbówki i wskaźniki. Jednak nie ma co liczyć, że ta wizyta w Laboratorium Naftowym przyniesie kierowcom wymierne efekty.
Aby nareszcie skończyły się problemy z „chrzczonym paliwem” potrzeba nie tyle gospodarczych wizyt premiera, co częściej i nie tylko wyrywkowo przeprowadzać kontrole paliw – i to zarówno na stacjach, jak i u hurtowników.
Premier wprawdzie obiecuje, że już w październiku wejdzie w życie nowa ustawa o monitoringu paliw, która zakłada m.in. surowe kary dla stacji łamiących prawo
(nawet do 50 tys. euro). Nie pojawi się tam jednak zapis o zrównaniu akcyzy na wszystkie paliwa, choć przykłady z zagranicy wskazują, że dzięki temu paliwowe oszustwa stają się nieopłacalne.17:35