Przedstawiciele kolejowych związków zawodowych zapowiedzieli, że jeżeli na początku przyszłego roku nie osiągną porozumienia z władzami grupy PKP, zorganizują zdecydowany i gwałtowny protest, który będzie trwał aż do czasu spełnienia ich żądań. Chcą w ten sposób wywalczyć m.in. przywrócenie zniżkowych biletów dla swoich emerytowanych kolegów.

Związkowców, którzy już w listopadzie rozpoczęli referendum strajkowe, zbulwersowało dzisiejsze oświadczenie menadżerów grupy PKP. Wynika z niego, że kolej jest przygotowana nie tylko na wprowadzenie nowego rozkładu jazdy, który wejdzie w życie już w weekend, ale także na strajk. Przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych Leszek Miętek podkreślił w rozmowie z reporterem RMF FM, że nie podoba mu się debata prowadzona w tym tonie. Jak mówił, wolałby, aby grupa PKP była gotowa na dialog i osiągnięcie porozumienia.

Spór o zniżki i wynagrodzenia

Przedmiotem sporu pomiędzy związkowcami a władzami PKP są zniżkowe bilety dla emerytowanych kolejarzy. W efekcie wprowadzonych ostatnio zmian emeryci ze wszystkich spółek poza Przewozami Regionalnymi będą musieli od stycznia zapłacić 180 złotych rocznie za możliwość kupowania biletów z 80-procentową zniżką. Wszelkie zniżki tracą natomiast kolejowi emeryci z Przewozów Regionalnych. Ich spółki nie stać nawet na taki bonus, więc oni będą musieli kupować bilety w normalnych cenach, jak wszyscy inni pasażerowie.

Związkowcy walczą też o wyższe wynagrodzenia. Chcą pracować na kontraktach i zarabiać - jak mówią - tylko 10 procent tego, co prezes grupy PKP, czyli 5900 zł. Walczą też o gwarancję rocznej odprawy przy zwolnieniu z pracy i premię za wykonanie zadań w wysokości 50 procent rocznego dochodu.

Strajk kolejarzy był początkowo zaplanowany na 17 grudnia. Jednak związkowcy zdecydowali, że nie zatrzymają pociągów tuż przed świętami. Podkreślali, że nie chcą utrudniać życia podróżnym i jeżeli zdecydują się na protest, to ogłoszą jego datę z odpowiednim wyprzedzeniem.