Nie będzie aresztu dla kierowcy ciężarówki, która w sobotę uderzyła w autobus w Kicku koło Stargardu Szczecińskiego. Sąd oddalił wniosek w tej sprawie. Mężczyzna jest podejrzany o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.
Sąd nie zgodził się na tymczasowy areszt dla kierowcy ciężarówki, bo uznał, że 25-latek nie będzie się ukrywał. Mężczyzna ma stałą pracę i nigdy nie zmieniał miejsca zamieszkania. Przyznał się także do spowodowania wypadku i złożył obszerne wyjaśnienia.
Po wypadku Inspekcja Transportu Drogowego przeanalizowała ostatnie dni pracy 25-latka. Okazało się, że mężczyzna nie miał prawa wsiąść za kierownicę. W piątek rano powinien rozpocząć 45-godzinną przerwę od pracy.
Inspektorzy dodatkowo wykryli, że tachograf ciężarówki nie miał legalizacji, a mężczyzna nie miał przy sobie obowiązkowych dokumentów potwierdzających posiadanie uprawnień do kierowania ciężarówką, badań lekarskich i psychologicznych.
Do wypadku doszło w sobotę rano na trasie między Stargardem Szczecińskim i Maszewem. Autokar, wiozący blisko 60 pasażerów, zderzył się z ciężarówką do przewozu kruszywa. Tir najpierw zahaczył o jadące z naprzeciwka auto osobowe, ciągnące lawetę z reklamą. Później naczepa zjechała na przeciwległy pas i uderzyła w autokar na wysokości miejsca kierowcy.
Rannych zostało 50 osób, w tym czworo dzieci. Stan dziewięciu poszkodowanych określany jest jako ciężki - mają połamane nogi i ręce, obrażenia głowy i klatki piersiowej. Autokarem podróżowali świadkowie Jehowy, mieli dotrzeć ze Stargardu Szczecińskiego na zgromadzenie w miejscowości Mosty.
W akcji ratunkowej brało udział 14 zespołów ratownictwa medycznego i dwa śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na miejsce wypadku przyjechali też minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz.