Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszał 64-letni Marcin B., który w poniedziałek jeździł quadem po jeziorze Kisajno w woj. warmińsko-mazurskim i ciągnął na sankach znajomego 69-latka. Pod pojazdem załamał się lód, starszego z mężczyzn nie udało się uratować.
64-latek nie przyznał się do winy i odmówił złożenia zeznań. Według śledczych, mężczyzna prowadził quad, mimo że warunki nie pozwalały na zachowanie bezpieczeństwa. Warstwa lodu była zbyt cienka, żeby utrzymać pojazd.
Do wypadku doszło w poniedziałek na jeziorze Kisajno, kilkaset metrów od brzegu. 64-latek jechał quadem i ciągnął na sankach 69-letniego znajomego. W pewnym momencie pod pojazdem załamał się lód. Młodszemu mężczyźnie udało się wydostać z wody przy pomocy specjalnych kolców. Starszego z mężczyzn wyciągnęli dopiero ratownicy. Mimo godzinnej reanimacji, 69-latka nie udało się uratować.
Wiadomo, że 64-latek, który kierował quadem, miał prawie 0,5 promila alkoholu. Za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi mu pięć lat więzienia. Mężczyzna otrzymał policyjny dozór oraz 10 tysięcy złotych poręczenia.
Policjanci apelują, aby nie wchodzić na lód na zamarzniętych jeziorach i rzekach. Pokrywa nie wszędzie jest na tyle gruba, aby utrzymać ciężar człowieka, a tym bardzie ciężar pojazdu. Wejście na cienki lód może skończyć się tragedią - ostrzegają funkcjonariusze.
(ph)