Kwiaciarnie, piekarnie, lokale gastronomiczne i inne małe przedsiębiorstwa działają na krawędzi opłacalności. Ich właściciele chcą pomocy od rządu np. podatkowych ulg czy obniżenia cen prądu. Niektóre biznesy nie przetrwają dalszego wzrostu kosztów – alarmują przedsiębiorcy i władze Sosnowca.
Dawid Goławski od pięciu miesięcy prowadzi lokal gastronomiczny z kebabem. Ruch jest u niego duży, klienci polecają sobie to miejsce. Niestety wkrótce zostanie zamknięte.
Wszystko przeliczyłem dokładnie i nie ma takiej możliwości, żebym się utrzymał na rynku. Koszty mnie dobiły - mówi pan Dawid. Dodaje, że chodzi o wzrost cen produktów spożywczych oraz prądu. W tym lokalu nie ma ogrzewania miejskiego. Muszę go ogrzewać energią elektryczną, musiałbym wstawić tu grzejniki elektryczne. Nie stać mnie na ogrzewanie tego lokalu - wyjaśnia właściciel. Obliczył, że dalsza działalność opłacałaby mu się, gdyby kebab kosztował ... 40 zł.
Na gigantyczne podwyżki skarży się także dyrektor zarządzający siecią piekarń z Sosnowca. Sieć liczy kilkadziesiąt punktów, w których można kupić pieczywo i ciasta. Zatrudnia ok. 200 osób. Już od pewnego czasu firma ogranicza koszty, jak tylko może.
Staramy się ograniczać wypiek w naszych punktach firmowych. Tam, gdzie piece miały po 2-3 komory wypiekowe, dziś jest włączona już tylko jedna komora. Staramy się rzadziej włączać klimatyzację, minimalizować koszty logistyki, rzadziej dowozić pieczywo do naszych punktów. To wszystko jest kosztem naszych klientów - mówi Tomasz Jakubowski.
Przedsiębiorca podkreśla, że ceny energii i gazu wzrosły nawet pięciokrotnie. Nie jesteśmy w stanie przełożyć tych wzrostów na cenę finalnego produktu, którym jest bułka czy chleb, ponieważ nie byłby sprzedawalny. Jak tak dalej pójdzie, to możemy mówić o chlebie za 10 zł.
Tomasz Jakubowski podkreśla, że sieć piekarń musi konkurować z dyskontami, w których pieczywo jest tańsze. Dodaje, że potrzebne są odgórne regulacje cen prądu i gazu, by były podobne do tych w poprzednich latach, a jeśli nic się nie zmieni, konieczne może być zamknięcie części sklepów.
Systemowych rozwiązań na czas kryzysu, które obejmą wszystkich, a nie tylko niektóre grupy, domagać się będą jutro w Warszawie samorządowcy. Protest rozpocznie się o 12.30 przed Sejmem. Później samorządowcy przejdą przed KPRM.