Dobudowana do kamienicy klatka schodowa runęła w nocy w centrum Chorzowa na Śląsku. Nikomu nic się nie stało, ale z budynku trzeba było ewakuować około 30 osób - w tym 6 dzieci. Lokatorzy musieli schodzić po drabinach. Inspektor budowlany na razie zakazał wstępu do budynku.
Strażacy w Chorzowie dostali zgłoszenie o katastrofie po godzinie 2 w nocy. Zadzwonił jeden z mieszkańców kamienicy. Na miejsce pojechało około 30 strażaków z 3 miast. Ponieważ w tym budynku przestała istnieć część zewnętrznej, dobudowanej klatki schodowej, wszystkich lokatorów ewakuowaliśmy za pomocą drabiny - mówi Arkadiusz Labocha z chorzowskiej straży pożarnej.
Jednocześnie strażacy zaczęli przeszukiwać gruzowisko. Użyto też specjalnej kamery termowizyjnej. Pod gruzami na szczęście nikogo nie było. Na miejsce przyjechał też inspektor nadzoru budowlanego. Rano podjęto decyzję o wyłączeniu budynku z użytkowania - mówi Krzysztof Karaś, rzecznik chorzowskiego urzędu miasta.
Ze wstępnych oględzin wynika jednak, że konstrukcja kamienicy najprawdopodobniej nie jest uszkodzona. Na budynku nie stwierdzono żadnych pęknięć, a to oznacza, że - choć teraz nie można tam wejść - to lokatorzy najprawdopodobniej ostatecznie będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Najpierw trzeba będzie jednak odbudować klatkę schodową. Na razie nie wiadomo, jak długo może to potrwać.
Lokatorzy kamienicy są w mieszkaniach swoich bliskich. Co prawda przygotowano dla nich mieszkania zastępcze w hotelu, ale na razie nikt nie chce tam zamieszkać. Na razie nie wiadomo, dlaczego ściana klatki schodowej zawaliła się. Kamienica została wybudowana 113 lat temu.