Kierowca ciężarówki, który prawdopodobnie spowodował potężny karambol na A4 pod Wrocławiem, przeżył wypadek. Mężczyzna trafił do szpitala w Oławie, jest w ciężkim stanie. Nie wiadomo, kiedy uda się go przesłuchać. Na jezdni w kierunku Katowic na wysokości Oławy zderzyło się w sumie 12 samochodów, w tym dwie ciężarówki i bus. Zginęły cztery osoby, trzynaście zostało rannych.
Do katastrofy doszło wczoraj późnym popołudniem. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca tira z nieznanych przyczyn stracił panowanie nad autem. Ciężarówka uderzyła w inny pojazd, później w oba samochody zaczęły uderzać kolejne. Tir, przewracając się, przygniótł busa i auto osobowe.
Wszystkie ofiary śmiertelne to prawdopodobnie byli podróżujący busem, który został przygnieciony przez ładunek z przewróconej naczepy. Trzy osoby z auta osobowego zostały wydobyte i przekazane jako ranne pogotowiu ratunkowemu. Lżej ranne osoby to kierowcy i pasażerowie z innych samochodów - mówił reporterowi RMF FM Bartłomiejowi Paulusowi Bartłomiej Marcinów ze straży pożarnej w Oławie.
Jak ustalił nasz dziennikarz, 11 rannych przebywa w szpitalach we Wrocławiu, Oławie i Opolu. Stan kilku osób jest ciężki. Dwie osoby, które ucierpiały w karambolu, wróciły już natomiast do domów.
Prokuratorzy, którzy dopiero nad ranem zakończyli prace na miejscu katastrofy, będą teraz przesłuchiwać świadków karambolu. Powołani zostaną biegli. Śledczy czekają również na wyniki badań krwi kierowcy tira, które mają potwierdzić, czy był trzeźwy.
Bartłomiej Paulus, który był na miejscu karambolu, relacjonował, że rozbite samochody stały na odcinku kilkudziesięciu metrów. Busa i osobówkę, zmiażdżone przez przyczepę tira, strażacy przez kilka godzin rozcinali za pomocą ciężkiego sprzętu.
Bardzo drastyczny widok. Blachy, karoseria samochodu całkowicie zmielona. Na dodatek na naczepie było przewożone szkło, szyby - bardzo ciężki ładunek, który przewrócił się już bezpośrednio na te dwa samochody - opisywał Bartłomiej Marcinów ze straży pożarnej. Włączyliśmy do działania ciężkie samochody ratownictwa technicznego, by przy pomocy stalowych lin odciągnęły od siebie wraki samochodów. One były bardzo mocno złączone, zblokowane - przyznał.
Świadkiem tych dramatycznych wydarzeń był nasz słuchacz, pan Marcin. Jechałem w stronę Wrocławia i akurat widziałem, jak ten tir wjeżdżał. Tir wiózł szklane tafle. Najechał na busa i na osobówkę. Facet jechał bardzo szybko i praktycznie wparował tam jak pociąg - opisywał pan Marcin w rozmowie z naszą dziennikarką.
Na Gorącą Linię RMF FM zadzwoniła również pani Daria, która mijała miejsce wypadku. Kierowcy, którzy mijali się w momencie, w którym ten wypadek się stał, mówili, że tir, który jechał z tyłu z naczepą, najechał podobno z impetem, dość mocno w auto, które jechało przed nim. Ta naczepa wywróciła się i uderzyła, przygniotła auta, które jechały na lewym pasie - opisywała nasza słuchaczka.