Andrzej Przewoźnik, kandydat na szefa Instytutu Pamięci Narodowej, zamierza oczyścić się ze stawianych mu zarzutów. Rozważający kandydowanie na szefa Instytutu Pamięci Narodowej został pomówiony przez kaprala SB o to, że był jego agentem.
W dzisiejszym wydaniu gazeta "Rzeczpospolita" napisała, że w krakowskim IPN odnalazł się dokument obciążający obecnego sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Andrzej Przewoźnik odpowiada krótko na takie zarzuty: Nigdy w życiu nie słyszałem o takim kapralu SB, który rzekomo miał mnie zwerbować i prowadzić. Dla mnie to jest absolutny szok.
Kandydat na szefa IPN wspomina tylko dwie wizyty kapitana SB w 1988 roku. Wtedy Przewoźnik odmówił współpracy kapitan Markowskiej. Ta jednak powróciła później przed wyjazdem kurierów AK jako, tym razem, Wiśniewska. Posłuchaj wypowiedzi Andrzeja Przewoźnika:
Przewoźnik o tych wszystkich wizytach informował rodzinę i znajomych. Choć nie musiał, złożył oświadczenie lustracyjne. Jak sam mówi, jest to dla niego upokarzające, że musi się tłumaczyć z zapisków pracownika SB, który pisze różnie rzeczy w określonej sytuacji.
Andrzej Przewoźnik chciał zostać szefem IPN. Nie chce łączyć oskarżeń ze swoją kandydaturą.