Józef Oleksy oskarża oficerów UOP, którzy w 1995 r. zajmowali się "aferą Olina" - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Były premier skierował do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Milczanowskiemu, Henrykowi Jasikowi i 5 funkcjonariuszom UOP.
W 1995 r. afera Olina wstrząsnęła Polską. Kilka dni przed złożeniem urzędu prezydenckiego przez Lecha Wałęsę ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski zawiadomił prokuraturę wojskową, że urzędujący premier Józef Oleksy to agent "Olin", który szpiegował na rzecz ZSRR i Rosji. Dwa dni później Milczanowski opowiedział o szpiegu "Olinie" z trybuny sejmowej.
Gdy w styczniu 1996 r. prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w tej sprawie, Oleksy ustąpił z funkcji premiera. W kwietniu 1996 r. zapadła decyzja o umorzeniu śledztwa - prokurator wojskowy nie znalazł dowodów szpiegostwa.
"Rzeczpospolita" dowiedziała się, że Oleksy podjął jeszcze jedną próbę rozstrzygnięcia afery sprzed lat. Jesienią 2004 r. skierował do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko Milczanowskiemu, jego ówczesnemu zastępcy Henrykowi Jasikowi i pięciu funkcjonariuszom Urzędu Ochrony Państwa.
Oleksy zarzuca im m.in., że wprowadzili w błąd prokuraturę wojskową, przekazując jej fałszywe informacje, zniszczyli dowody w postaci oryginalnych nagrań rozmów operacyjnych, ujawnili Władimirowi Ałganowi kryptonim "Olin" i poświadczyli w dokumentach nieprawdziwe okoliczności spotkań Oleksego z Ałganowem.
Ówczesny szef kontrwywiadu UOP Konstanty Miodowicz uważa, że akt oskarżenia Oleksego to gigantyczny skandal. Są w nim informacje ściśle tajne, które rozszyfrowują metody operacyjne UOP i agentów. Ten akt sam w sobie jest dowodem przestępstwa - mówi.
Na razie nie wiadomo, kiedy sąd zajmie się sprawą.