Zajęcia pozalekcyjne pozytywnie wpływają na rozwój, ale musimy znać możliwości naszego dziecka - przestrzega psycholog dziecięcy Anna Jeziorek w rozmowie z dziennikarką RMF FM Marleną Chudzio. Wrzesień to w wielu domach czas ustalania nowego planu zajęć i sposobów spędzania wolnego czasu. Często jednak nie doceniamy wagi relaksu.
Marlena Chudzio, RMF FM: Gdy już dostaniemy plan lekcji, wtedy rusza temat zajęć pozalekcyjnych. One powinny być? One są potrzebne czy może przemęczają nasze dzieci?
Anna Jeziorek, psycholog dziecięcy: Myślę, że zajęcia pozalekcyjne są fajne. Nie dość, że mogą pójść w kierunku budowania jakiś zainteresowań dziecka, to jeszcze wpływają na to, że dziecko uczy się właściwego gospodarowania czasem. Oczywiście żadna przesada nie jest wskazana. Trzeba znać swoje dziecko, trzeba znać jego wydolność. Wiedzieć też co lubi, żeby planować te zajęcia pozalekcyjne i pamiętać, że istnieje takie zjawisko jak przestymulowanie dziecka. Nie należy więc przesadzać, żeby tych zajęć nie było zbyt wiele.
Tylko co to znaczy "za wiele"? Jeżeli każde popołudnie dziecko ma zajęte, to dobrze? Czy powinien być dzień przerwy?
Dziecko powinno mieć czas na zabawę, na czytanie książek, na to, by spokojnie sobie odpocząć. Tak musimy na to patrzeć. Czy każdy dzień? Są sportowcy, którzy w każdy dzień maja zajęty, bo są treningi, a potem są wspaniałe rezultaty sportowe. Trzeba w szerszej perspektywie na to patrzeć: "Co ja chce osiągnąć?". I też patrzeć na to, czy nasze dziecko naprawdę chce, czy to nie jest jakieś kompensowanie naszych niespełnionych marzeń. Bo i tak bywa. "Będziesz grała na pianinie" - a dziecko nie chce. Nie wolno robić takich rzeczy z nastawieniem "bo ja wiem lepiej". Dziecko ma prawo sobie wybrać coś, w czym czuje się dobrze. Ma też prawo próbować. Rodzice czasami mówią, że ma słomiany zapał. A może to jakieś próby, szukanie czegoś, co dziecku najbardziej odpowiada?
Przy wyborze zajęć pozalekcyjnych kierować się tym, w czym dziecko jest dobre, czy iść w kierunku, w którym potrzebuje wzmocnienia? Jeżeli mamy otyłego nastolatka, którego trudno oderwać od komputera, to zapisujemy go na zajęcia z programowania czy na piłkę nożną?
Powinniśmy w nim budować motywację, żeby chciał się zapisać na piłkę nożną. Nie zabierać tego, co daje mu radość, ale to w formie nagrody. Jeśli mamy do czynienia z jakimś problemem, to staramy się to opanować. Jeśli dziecko ma trudności w nauce, albo jest to dziecko dyslektyczne, potrzebuje ćwiczeń, to na pewno tego rodzaju zajęcia muszą się też odbywać. Bardzo ważne, w jakiej formie one się będą odbywać. Jeśli to będzie na zasadzie "musisz", to wiemy, jak reagujemy na "musisz". Trzeba pokazywać cel i drogę prowadzącą do celu, budzić wewnętrzną motywację. Nie zewnętrzna motywacja jest ważna, tylko wewnętrzna.
A co z tym słomianym zapałem? Ile pozwalać dziecku próbować? Trudno oczekiwać od siedmiolatka, że będzie wiedział, co jest jego pasją, póki tego nie spróbuje. Jednak rozumiem wyczerpaną cierpliwość rodzica, który kupuje sprzęt do kolejnej dyscypliny sportowej.
To może wypożyczać a nie kupować? Albo pożyczać od znajomych, żeby dziecko wypróbowało? Poza tym zna się swoje dziecko, wie się, co ono lubi. Jeśli obserwujemy, ze od zawsze chętnie rysuje, to może właśnie iść w ten rysunek.
U nastolatków często przychodzi kryzys związany z pasją. Z wielkim zapałem dziecko od piątego roku życia grało na skrzypcach, potem zaczęła się szkoła muzyczna. A potem nagle przychodzi nastolatek i mówi: "Nie chcę skrzypiec! Wyrzucam je do kosza! Ja chcę koszykówkę!" Pozwolić czy pomóc przetrwać kryzys? Każdy z nas ma przecież kryzysy związane ze swoją pasją.
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Trzeba z nim porozmawiać, czy to nie efekt jakiejś sytuacji trudnej, w której nie potrafi sobie poradzić. Potrzebuje wsparcia, więc na pewno potrzebna jest rozmowa: "Dlaczego tak myślisz? Jak sytuacja doprowadziła do takich konkluzji?" Być może wystarczy wesprzeć dziecko. Powiedzieć mu, że są sytuacje kryzysowe. Nie mówić o rozbudowanych oczekiwaniach wobec niego, bo być może jest przeciążone tymi oczekiwaniami. Może warto, żeby popatrzyło na to z perspektywy. Jak było trudno na początku i jak to przetrwało. Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, analizowanie sytuacji.
Historie różnych sportowców, muzyków pokazują dwie drogi. "Jak dobrze, że mama nie pozwoliła mi porzucić siatkówki, bo dzisiaj jestem tu, gdzie jestem, chociaż się nie chciało". I druga historia: "Nigdy więcej nie dotknęłam skrzypiec, odkąd skończyłam szkołę muzyczną". Czy taki nastolatek ma już poczucie, co on tak naprawdę w życiu chce?
To jest czas, kiedy budzi się to poczucie i potrzeba samostanowienia o sobie, potrzeba decydowania o sobie. Musimy znać dziecko, by wiedzieć, jaki jest kierunek, czy rzeczywiście powiedzieć, że ma prawo. No bo są takie sytuacje, kiedy widzimy ogromny opór ze strony dziecka, ale jest coś w zamian. Może to nie być nic konkretnego, ale pewien kierunek. Może nie skrzypce, ale ja chce mieć aparat w ręku, bo lubię robić zdjęcia. Może wtedy warto odpuścić. Nie ma łatwych odpowiedzi.
Problem z wieloma pasjami jest taki, że trzeba je zacząć bardzo wcześnie. Spotkałam kiedyś pięciolatkę, która siedziała bardzo smutna. Zapytałam ją, czemu. A ona powiedziała, że jest zmęczona i opowiedziała mi swój dzień. Była w przedszkolu, potem przyszła pani od pianina i potem była na koniach. I pomyślałam, że też byłabym zmęczona.
Właśnie mówiłam o tym przestymulowaniu dziecka. Czasem rodzice zapisują, żeby nie marnować czasu, żeby się dziecko nie nudziło, żeby miało zagospodarowany czas. Każda przesada jest zła. Ja obserwuję dzieci przestymulowane i w związku z tym przemęczone. Trzeba wiedzieć, jaka jest wydolność dziecka. To nie może być taki ciężki obowiązek, który dziecko dźwiga każdego dnia. Dziecko musi mieć czas na dzieciństwo, na zabawę, na radość, na spontaniczność. Nie może być tak, że cały dzień jest ułożony od początku do końca. Być może to jest wygodne dla rodziców, którzy są przepracowani. Może o to tu chodzi. Musimy zadać sobie pytanie, czy jesteśmy takimi mądrymi, inwestującymi w nasze dzieci rodzicami, czy robimy to dla siebie, bo kiedy my jesteśmy w korporacji i pracujemy do 18, to dziecko ma zagospodarowany czas.
A czy nuda to jest taka straszna rzecz? Kiedyś czytałam, że dzięki nudzie jesteśmy tak naprawdę kreatywni.
My używamy złego słowa. Może to nie nuda, tylko wytchnienie, czas na refleksję. Jest takie powiedzenie, że inteligentni ludzie się nie nudzą. Kiedy mają chwilę czasu, to zyskują wgląd w pewne sytuacje, znajdują rozwiązania, myślą o czymś. Refleksja jest potrzebna każdemu. Więc może to nie nuda, tylko refleksja.
To może ta chwila w pokoju, bez powtórki z angielskiego, bez wyjścia na piłkę, też jest trochę potrzebna.
Jest konieczna. Zachęcałabym do takiego relaksowania się. Dla zdrowia psychicznego. I dzieci, i całej rodziny.
Marlena Chudzio, RMF FM
(mn)