Na długo przed sejmowym głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu pojawiły się informacje, że premier zbierał „haki” na posłów, którzy mogliby się przyczynić do upadku rządu. Według prasy, resort sprawiedliwości wydał polecenie prokuratorom apelacyjnym z całego kraju, by dokładnie przejrzeli sprawy korupcyjne, w których pojawiają się osoby pełniące funkcje polityczne.
W kuluarach sejmowych huczy od poselskich plotek. O sprawie napisał wczorajszy "Super Express".
Żądanie resortu sprawiedliwości, sformułowane kilkadziesiąt godzin przed głosowaniem w Sejmie wotum zaufania dla Leszka Millera, nabrało znaczenia politycznego. Ale – jak można było przypuszczać – posłowie SLD są mocno zdziwieni owym poszukaniem haków na polityków. Marek Wagner szef Kancelarii Premiera mówi, że takiego polecenia nie było. Minister sprawiedliwości tak był tym zaskoczony, że nerwowo szukał gazety i pytał, w jakiej to było gazecie, bo ta sprawa była mu w ogóle nieznana.
Minister Grzegorz Kurczuk owszem przyznaje, że polecił przygotowanie informacji na temat zaawansowania spraw prokuratorskich w przypadkach, które bulwersują opinię publiczną, jednak zdecydowanie zaprzeczył, że mają być one wykorzystane politycznie. Takie sugestie nazwał bzdurą.
Poseł Zbigniew Wassermann z PiS-u, potwierdza doniesienia prasowe. Dano prokuratorom apelacyjnym bardzo krótki czas, aby w telegraficznym trybie informować Ministerstwo Sprawiedliwości o osobach życia publicznego i – podkreślam – politycznego, które albo mają prowadzone postępowanie albo pod zarzutem, albo się przez sprawy przewijają.
Zdaniem Wassermanna takie zachowanie resortu sprawiedliwości w takim bardzo szczególnym czasie, kiedy SLD na gwałt poszukuje każdego głosu, świadczy o jednym - w jaki skandaliczny sposób i instrumentalny sposób wykorzystuje się prokuratury do politycznych celów.
11:30