Wróciła plaga biedronek azjatyckich w Polsce. Wyglądają niewinnie, ale konsekwencje ich ugryzienia mogą być poważne. Biolodzy ostrzegają: trzeba uważać.
Jesienią ruch biedronek azjatyckich się nasila. Niemal w całej Polsce można zauważyć, że jest ich więcej niż zazwyczaj. Nie dlatego, że szybciej się rozmnażają, ale po prostu wychodzą z ukrycia. To ich czas. Wędrują, by znaleźć miejsca, gdzie mogłyby spędzić zimę. Szukają szczelin, zagłębień, szpar. Przez to bywają częstszymi gośćmi w naszych mieszkaniach.
Kontakt z nimi może się wiązać z poważnymi konsekwencjami skórnymi lub oddechowymi. Jeśli zauważymy je w domu, trzeba się ich pozbyć jak najszybciej.
Biedronki azjatyckie wytwarzają dwa alergeny, które mogą uczulać. Znajdują się w hemolimfie. Ale wydzielane są wtedy, gdy biedronka czuje zagrożenie - gdy je dotykamy, podnosimy. I rzeczywiście, osoby, które maja predyspozycje do uczuleń, mogą to odczuć - mówi "Dziennikowi Zachodniemu" Łukasz Bożycki.
Dodaje, że po ugryzieniu możemy czuć swędzenie, pieczenie, a w najostrzejszych przypadkach mieć problemy z oddychaniem.
Jak rozpoznać biedronkę azjatycką? Wyróżnia ją przede wszystkim kolor - od żółtego do pomarańczowego (jest jaśniejsza od "tradycyjnej" biedronki). Warto też policzyć kropki. Bliskie nam biedronki siedmiokropki mają siedem kropek, a biedronka azjatycka może nie mieć ich wcale albo mieć nawet 23.
Inne odmiany mogą być czarne z czerwonymi kropkami. Takie, jak na poniższym przykładzie: