Irakijczycy oglądający katarską telewizję al-Jazeera usłyszeli dziś głos, który miał być głosem Saddam Husajna. Wzywał on do walki z Amerykanami. Tymczasem w kolejnych starciach w Iraku zginęło 11 partyzantów irackich i jeden żołnierz amerykański, a 19 kolejnych odniosło rany.
Al – Jazeera wyemitowała nagranie Saddama - lub kogoś o łudząco podobnym głosie – który oznajmił, że w kraju powstaje ruch oporu i wezwał Irakijczyków, by pomagali bohaterskim bojownikom. Z nagrania miało wynikać, że były iracki dyktator wciąż przebywa w Iraku z grupą wiernych mu towarzyszy.
Apel domniemanego byłego władcy Iraku ukazał się dzień po wyznaczeniu przez Waszyngton nagrody w wysokości 25 mln dolarów za wszelkie informacje, które doprowadziłyby do ujęcia Saddama lub dowiodły, że nie żyje. 15 mln dolarów obiecano za podobne wiadomości o każdym z dwóch synów byłego dyktatora: Udaju i Kusaju.
Amerykanie twierdzą, że niepewność co do losów Saddama zachęca jego zwolenników do atakowania wojsk koalicyjnych, ale równocześnie uważają, że ruch oporu jest pozbawiony jakiegoś centralnego dowództwa.
Mimo to ataki się mnożą. W nocy z czwartku na piątek partyzanci ostrzelali z moździerzy amerykańską bazę koło Baladu, 90 km na północ od Bagdadu, raniąc 18 żołnierzy amerykańskich. Kilkanaście godzin później, również koło Baladu, 11-osobowa grupa ostrzelała konwój amerykański. Zasadzka się nie udała - Amerykanie zabili wszystkich napastników, sami nie ponosząc żadnych strat. Z kolei dzisiaj w stolicy Iraku żołnierz amerykański został ranny, gdy w kierunku pojazdu, którym jechał, rzucono granat.
Wiadomości o atakach rzuciły cień na obchody amerykańskiego święta narodowego - Dnia Niepodległości, zorganizowane w Iraku dla żołnierzy USA i personelu cywilnego. Potwierdziły też opinie, że iracki ruch oporu staje się coraz śmielszy, groźniejszy i bardziej zorganizowany. W ciągu ostatnich sześciu tygodni każdego dnia następowało w Iraku przeciętnie 13 różnego rodzaju ataków na wojska koalicyjne.
23:55