Na 3 miesiące sąd aresztował tymczasowo mężczyznę, który w weekend groził, że wysadzi w powietrze pociąg z Krakowa do Kołobrzegu. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, 40-latek usłyszał zarzut fałszywego informowania o nieistniejącym zagrożeniu. Najprawdopodobniej mężczyzna trafi na obserwację psychiatryczną.
Mężczyzna mieszka na co dzień z rodziną w Irlandii, gdzie jest woźnym w szkole. Stąd też z obawy o ucieczkę zgoda sądu na areszt.
Tomasz B. nie odpowiada na żadne pytania, podał tylko swoje dane osobowe.
Rodzina twierdzi, że nigdy nie leczył się psychiatrycznie.
Prokuratorzy mówią, że konieczna będzie dłuższa obserwacja psychiatryczna, bo jego zachowanie "bardzo odbiega od normy". Jest wulgarny i wyjątkowo agresywny. Do sądu, jak ustalił, reporter RMF FM, został doprowadzony w specjalnym kasku ochronnym, bo w izbie zatrzymań próbował się okaleczyć.
Śledczy porównują to do zachowań osób po dopalaczach. Cały czas czekają na szczegółowe badania krwi.
W nocy z soboty na niedzielę pociąg Intercity "Ustronie" Kraków Główny - Kołobrzeg utknął na pięć godzin na stacji w Nowym Dworze Mazowieckim. Powodem był awanturujący się pasażer, który twierdził, że ma bombę.
Pociąg został zatrzymany. Na miejsce pojechały służby, zabezpieczyły skład, pasażerowie zostali ewakuowani. Na szczęście nie ma żadnego zagrożenia - mówił nam Szymon Koźniewski z komendy policji w Nowym Dworze Mazowieckim.
Ze składu zostało ewakuowanych ok. 450 osób. Zostali przetransportowani do miejskiej hali sportowej.
Policja zatrzymała 40-latka, który wsiadł do pociągu na jednej ze stacji w woj. świętokrzyskim. Po zatrzymaniu nie było z nim właściwie kontaktu. Nie potrafił logicznie odpowiedzieć na żadne pytanie: czym się kierował i co zamierzał zrobić. Był wulgarny i mocno pobudzony.
Ani w pociągu, ani w bagażu 40-latka nie znaleziono nic, co mogło posłużyć do spełnienia gróźb o wysadzeniu pociągu.
(mpw)