Przedstawiony wczoraj przez ministra Adama Bodnara projekt uchwały dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego zawiera dość złowrogie zdanie: "Sejm RP stoi na stanowisku, że uwzględnienie w działalności organu władzy publicznej rozstrzygnięć TK wydanych z naruszeniem prawa może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu przez te organy". Wyraźnie nie jest to apel, a rodzaj zapowiedzi. Czego?
Zasada legalizmu opisana jest w art. 7 Konstytucji, mówiącym że "Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa". Cytowane powyżej zdanie z projektu uchwały oznacza więc, że wykonując niektóre orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego sędzia czy urzędnik może dopuścić się złamania konstytucji, a za to może być zapewne ukarany. Jak - nie wiadomo, ponieważ uchwała Sejmu nie jest źródłem prawa. Mogą nim być ustawy, do przyjęcia których uchwała jest wstępem, jednak nawet uchwalenie nowych przepisów nie sprawi pewnie, że będą one działały wstecz. A jednak uchwała twardo stwierdza, że z woli Sejmu organy władzy publicznej nie tylko wezwane są do kierowania się jej treścią, ale też powinny się liczyć z niejasnymi jeszcze konsekwencjami niestosowania się do tego apelu.
Czy mamy do czynienia z mglistą groźbą? Niezręcznym sformułowaniem? Chęcią uzyskania tzw. efektu mrożącego, tak często wytykaną autorom tych zmian, które naprawiają dziś autorzy obecnych zmian? Jak wreszcie pogodzić skierowane np. do sędziów "może zostać uznane za naruszenie zasady legalizmu" z jednoczesnymi zapowiedziami wprowadzenia rozproszonej kontroli konstytucyjności, w której to sędziowie właśnie byliby uprawnieni do samodzielnego jej oceniania? Kto wówczas "mógłby uznawać za naruszenie zasady legalizmu" i na jakiej podstawie?
Tak sformułowana uchwała Sejmu jest niezgodna z Konstytucją i tyle - mówi poproszony przez nas o opinię w sprawie projektu uchwały prof. Ryszard Piotrowski. Konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego jest nie tylko zaniepokojony tonem tej zapowiedzi. Zwraca także uwagę, że uchwała Sejmu nie może rozstrzygać, kto jest sędzią, a kto nim nie jest, ani który wyrok zasługuje na wykonanie, a który nie.
Jeżeli mamy wyrok akurat w sprawie ważnej i korzystny dla obywatela, to co - mamy go nie stosować, czy mamy go stosować? - pyta prawnik, próbując domyślić się, jakie byłoby zdaniem autorów uchwały zachowanie właściwe. To jest bardzo destrukcyjna próba ogólnikowego rozwiązania problemu, który uchwałą Sejmu nie może być rozwiązany - orzeka konstytucjonalista.
Potęgującą niepokojące wrażenie osobliwością projektu uchwały jest przy tym fakt, że choć przedstawiono ją w Sejmie, robił to minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Co więcej, to on opublikował ją na swojej stronie internetowej razem z pakietem projketów ustaw dotyczących Trybunału. A przecież projekt zmian w konstytucji ma opracować Senat, a projekty ustaw dotyczących samego TK dawno już przygotowały organizacje społeczne.
Czy to wreszcie nie dziwne, że to na stronie rządu publikowany jest projekt uchwały Sejmu, którego formalnie nadal nie ma w Sejmie? Chociaż to Sejm ma bodaj kontrolować działanie rządu, a nie na odwrót? Czy nie zastanawia to, że chociaż nie jest to jeszcze nawet druk sejmowy - już wiadomo, że posłowie zajmą się na nim na zaczynającym się jutro posiedzeniu? Chociaż od dostarczenia druku posłom do jego pierwszego czytania powinno upłynąć nie mniej niż 7 dni? Jak to się ma do opiewanej w projekcie uchwały zasady legalizmu?
Można rozumieć, że niektóre działania są dla rządzących ważniejsze niż inne. Czy to jednak usprawiedliwia nagłe nadganianie w kilka godzin wielomiesięcznych już opóźnień i wzajemne przenikanie się struktur rządu i parlamentu, czyli dokładnie to, co samemu zarzucało się poprzednikom?