Andrzej Lepper wsiadł do białego samochodu i zniknął. Od dwóch dni nie daje znaku życia. Jego współpracownicy twierdzą, że to nie w stylu naszego przewodniczącego. Co jednak ciekawe, nie chcą złożyć zawiadomienia o zaginięciu lidera Samoobrony. Gdzie zatem jest Lepper...?
Andrzej Lepper po raz ostatni był widziany w poniedziałek w sejmowym hotelu. Szef Samoobrony ruszył na dół, a potem wyszedł przed budynek: Przed ósmą Andrzej Lepper wyszedł i wsiadł w biały samochód. W pokoju zostawił zapalone światło, wszystko wygląda tak, jakby wyszedł na pięć minut. Zostały też telefony komórkowe - mówią doradca Leppera Janusz Maksymiuk i posłanka Wanda Łyżwińska.
Jej mąż opowiada za to o dziwnym zdarzeniu, do którego miało dojść kilka dni temu: Podszedł do mnie człowiek, który przedstawił się jako sędzia i przekazał informacje, że jest wynajęty człowiek z Ukrainy, psychicznie chory, ma broń i jest przygotowany zamach na Andrzeja Leppera. Powiedział, że jest Polakiem i odszedł- twierdzi Łyżwiński.
Maksymiuk nie chce jednak złożyć doniesienia o zaginięciu szefa. Twierdzi, że policja prowadzi już w tej sprawie postępowanie: Skoro już policja wie, że nie ma (Leppera), to nie ma potrzeby składania (doniesienia). Według nas nie zaginął – gdzieś jest - tłumaczy doradca Leppera. Ciekawa to logika.
Policja zapewnia, że nie prowadzi żadnych działań. Można zatem sądzić, że niechęć do złożenia zawiadomienia o zaginięciu ma bardzo prozaiczne przyczyny: fałszywe doniesienie byłoby przestępstwem i jeśli za kilka dni Lepper pojawiłby się zdrów i cały, jego współpracownicy mieliby kłopoty z prokuratorem.
Dodajmy, że wciąż nie znamy szczegółów lądowania Talibów w Klewkach, o czym swego czasu szeroko informowała Samoobrona...
foto RMF
16:55