Dopiero w połowie grudnia jedyny francuski lotniskowiec "Charles de Gaulle" zostanie wysłany na Ocean Indyjski w ramach interwencji zbrojnej w Afganistanie. Zapowiedział to dzisiaj we francuskim parlamencie premier Lionel Jospin. Zanim okręt popłynie w rejs musi jeszcze zostać poddany kontrolom technicznym po niekończącej się serii awarii.
Takie opóźnienie powoduje, że skuteczność francuskich sił szybkiego reagowania w rejonie konfliktu jest wciąż bardzo ograniczona. Część żołnierzy, którzy już kilka dni temu mieli dotrzeć do Afganistanu jest ciągle zablokowana w Uzbekistanie. Najbardziej złośliwi, paryscy komentatorzy ironizują, że zanim jedyny francuski lotniskowiec w końcu dotrze w rejon działań zbrojnych to cała wojna w Afganistanie może się już skończyć. Od kilku lat pechowy okręt, który kosztował razem z towarzyszącymi mu samolotami aż ponad 10 miliardów dolarów i miał być chlubą francuskiej marynarki wojennej jest ciągle naprawiany. Trzeba już było m.in. przedłużyć za krótki pas startowy, zreperować jeden z reaktorów jądrowych oraz wymienić pękniętą śrubę napędową. Wprawdzie prezydent Chirac zapowiedział już kilka dni temu wysłanie do Afganistanu 8 samolotów bojowych typu Mirrage 2000, ale na razie ciągle nie wiadomo skąd będą one startować, żeby brać udział w nalotach.
Premier Jospin zapewnił, że francuski lotniskowiec będzie bardzo przydatny w rejonie działań zbrojnych właśnie w grudniu, żeby zapobiec ucieczce bin Ladena i innych terrorystów drogą morską.
17:50