Zamiast 300 nowych fotoradarów w lipcu, będzie najwyżej nieco ponad 200, najwcześniej w listopadzie. To zła wiadomość dla ministra finansów, który szacował, że wpływy z mandatów sięgną w tym roku 1 miliarda 200 milionów złotych.
Powodem opóźnień są problemy z przetargiem, który organizuje Inspekcja Transportu Drogowego. Przetarg jest wieloetapowy. Od października do maja trwał wybór kilku firm, które dopiero teraz będą składać konkretne oferty na swoje urządzenia.
Możliwe są protesty, a później fotoradary trzeba jeszcze wyprodukować, bo przecież nie leżą w magazynie. Mariusz Klink z inspekcji tłumaczy, że ta długa ścieżka miała dać oszczędności. Żeby nie dokonać wyboru tylko jednego urządzenia monopolizującego cały rynek fotoradarów - powiedział Klink. Montaż tych urządzeń na dobre ruszy dopiero we wrześniu.
Do listopada prawdopodobnie uda się ustawić nieco ponad 200 fotoradarów, wiele zależy od możliwości produkcyjnych firm, które będą je dostarczać. W pierwszej kolejności urządzenia będą ustawiane w wyznaczonych już miejscach, tam gdzie maszty już się znajdują. Ale jest też 60 nowych lokalizacji, w których fotoradary mają się znaleźć po raz pierwszy. To oznacza, że trzeba tam doprowadzić prąd i uzyskać wszystkie potrzebne decyzje budowlane.
Dlatego te urządzenia będą ustawiane dopiero na początku przyszłego roku, a to oznacza, że zapowiadana liczba 300 urządzeń znajdzie się na polskich drogach dopiero w 2013 roku. Nie ma więc żadnych szans na realizację celu budżetowego - 1,2 mld złotych wpływów z mandatów z fotoradarów.
Po co więc szacowano, że z mandatów wpłynie w tym roku ponad miliard złotych? Te wpływy będą znacznie wyższe, gdyż będzie więcej urządzeń - powtarza Alvin Gajadhur z inspekcji. Ale nie chce zdradzić, czy fotoradary zostaną ustawione tak, by robiły jak najwięcej zdjęć, żeby zrealizować założony cel. Reporter RMF FM Paweł Świąder ustalił, że do wczoraj kierowcy wpłacili za mandaty z fotoradarów zaledwie 38 milionów złotych.