Prezydent Kielc zgodził się na finałowy mecz piłkarskiego Pucharu Polski mimo negatywnej oceny policji ws. zabezpieczenia spotkania. Lista zastrzeżeń funkcjonariuszy ma aż 26 punktów - ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Legia Warszawa i Ruch Chorzów zmierzą się we wtorek o godzinie 18.
Według policji, stadion w Kielcach nie spełnia wymogów bezpieczeństwa do rozegrania tego typu imprezy. Dlatego funkcjonariusze zwracają uwagę, że nie ma gwarancji, że w czasie meczu nie dojdzie do rozróby. I wyliczają całą litanię problemów.
Jeden z nich to dostęp do toalet. Jak się okazuje, dojście do nich jest możliwe tylko z jednego sektora. To oznacza, że kibice obu drużyn będą musieli zmienić sektor, aby się do nich dostać. Poza tym ogrodzenie wokół płyty boiska nie jest wystarczające - kibice bez problemu będą mogli dostać się na murawę. Infrastruktura stadionu wyklucza także możliwość szybkiego sprowadzenia armatek wodnych na wypadek burd.
Policjanci przyjrzeli się także chodnikom z kostki brukowej. Zaobserwowano w nich bardzo dużo ubytków. Elementy chodników w rękach kiboli mogą być bardzo niebezpieczną bronią. Wokół sektorów teren jest nieuporządkowany. Natrafiono tam na mnóstwo niebezpiecznych przedmiotów - gruz i elementy metalowe.
Organizator finału Pucharu Polski poinformował, że podczas meczu na stadionie będzie 360 ochroniarzy i przedstawicieli służby informacyjnej. Według policji, to zdecydowanie za mało, bo jest to mecz podwyższonego ryzyka.
Początkowo finał Pucharu Polski zaplanowany był na Stadionie Narodowym w Warszawie. Polski Związek Piłki Nożnej nie doszedł jednak do porozumienia z Narodowym Centrum Sportu, które zarządza główną polską areną tegorocznych mistrzostw Europy. Później w grę wchodziło kilka obiektów, ostatecznie zdecydowano się na Kielce.
Mimo tak długiej listy policyjnych zastrzeżeń prezydent Kielc wydał zgodę na mecz, bo - jak mówi - powodem odwołania spotkania nie może być przyjazd kibiców nielubiących się grup. Poza tym nie zgadza się z negatywną opinią funkcjonariuszy. Nie możemy się dać terroryzować. Mamy stadion, podobno jeden z najbezpieczniejszych w Polsce (...) Wyraziłem zgodę, bo uważam, że stadiony są po to, żeby rozgrywać mecze, a nie po to, żeby się bić - mówi w rozmowie z naszym reporterem Wojciech Lubawski.
Równocześnie podkreśla: Ja nie biorę odpowiedzialności za ten mecz, bo nie podpisuję żadnej umowy. (...) Na prośbę PZPN pożyczam im stadion za określone pieniądze. To jest komercyjna działalność. Koniec.
W maju ubiegłego roku - także bez pozytywnej opinii policji w sprawie zabezpieczenia meczu - zdecydowano się rozegrać finałowy mecz piłkarskiego Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa i Lechem Poznań.
Tuż po spotkaniu doszło do zamieszek. Pseudokibice zaczęli niszczyć krzesła i ogrodzenia, rzucali petardy, a następnie wdarli się na murawę. Rozbili reklamy elektroniczne i głośniki. Pracownicy firm ochroniarskich nie byli w stanie przywrócić porządku na stadionie, musiała interweniować policja.
118 pseudokibiców, którzy brali udział w burdach, zostało zidentyfikowanych głównie na podstawie analizy monitoringu, nagrań policji i materiałów zamieszczonych w mediach. Do wykrycia sprawców przyczyniło się opublikowanie zdjęć z zamieszek na stronach internetowych policji. Część osób z fotografii sama zgłosiła się do prokuratury.
Przeciwko 76 pseudokibicom sądu skierowano akty oskarżenia. 49 uczestników chuligańskich zamieszek zostało już skazanych przez sąd na kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu, ograniczenia wolności oraz grzywny. Zostali także objęci zakazami stadionowymi. Wszyscy skorzystali z dobrowolnego poddania się karze. Pozostałych 27 oskarżonych nie wyraziło zgody na dobrowolne poddanie się karze. Za udział w zamieszkach staną przed sądem.
Wobec osób - mających status podejrzanych - prokurator zastosował policyjne dozory oraz zakazy stadionowe, które obowiązywać będę na meczach piłki nożnej w Polsce, ale także podczas Euro 2012 na terenie Ukrainy. Wobec czterech podejrzanych ustanowiono także poręczenia majątkowe.
Szkody na stadionie wyceniono na 82,5 tys. zł. Wartość zniszczonych ekranów reklamowych oszacowano na 200 tys. zł, uszkodzona kamera telewizyjna była warta 150 tys. zł. Koszty policji związane z pilnowaniem i przywracaniem porządku na stadionie sięgnęły 932 tys. zł.