Do szczecińskiego rzecznika konsumentów wpływają pierwsze skargi po gigantycznej awarii prądu w Szczecinie. Niestety, szanse na odszkodowanie są niewielkie, właściwie żadne. We wtorek bez zasilania był cały 400-tysięczny Szczecin i setki okolicznych miejscowości.
Trzy miesiące temu mocno wiało także w Wielkopolsce, bez prądu na dzień, a nawet dwa zostało tysiące ludzi i firm. Paweł Łoboda, rzecznik Enea S.A., powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM, że do firmy wpłynęło wtedy 100 wniosków o odszkodowanie. Żadna z osób nie dostała jednak pieniędzy, bo w tamtym przypadku mieliśmy do czynienia z siłą wyższą - tłumaczy rzecznik. Jak twierdzi Łoboda, z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Szczecinie, dlatego firma nie przewiduje wypłaty żadnych odszkodowań.
To niedobra informacja, bo przecież straty są ogromne. Wskutek awarii stracił niemal każdy; w lodówkach rozmroziło się mięso, które, jak wiadomo, drugi raz zamrażane być nie powinno. Indywidualny odbiorca prądu w Szczecinie mógł stracić średnio kilkanaście złotych, ale są i tacy, którzy stracili więcej; w wyniku spięć uszkodzone zostały telewizory, kuchenki mikrofalowe, czy ekspresy do kawy.
Straciły też firmy, np. stacje paliw - średnio kilkadziesiąt tys. złotych. Miejski Zakład Komunikacyjny wylicza straty prawie na 100 tys. Stocznia Szczecińska Nowa, czyli największy pracodawca w regionie – ponad dwa mln. złotych, Zakłady Chemiczne "Police" - ponad 10 mln, a to dopiero początek liczenia strat, bo jak wiadomo, w wielu miejscach wciąż nie ma prądu i nie będzie go jeszcze w piątek.