"Dominacja dużych sieci sklepowych i dyskontowych zagraża zarówno producentom, jak i konsumentom” – mówi w rozmowie z reporterem RMF FM dr Maciej Grodzicki, ekonomista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W całej Polsce zorganizowano protesty rolników zrzeszonych w AgroUnii. Blokowali oni drogi krajowe. Jak mówili, produkcja żywności przestaje się opłacać.
Wielu konsumentów narzeka na wysokie ceny warzyw i owoców. Jednym z jaskrawych przykładów jest cena pietruszki, która w polskich sklepach kosztowała nawet 18 złotych za kilogram, mimo że rolnicy sprzedawali ją do skupu za 4 zł za kilogram.
Duże sieci wysokie ceny warzyw i owoców tłumaczyły kilkoma czynnikami. To między innymi braki na rynku, susza, gradobicia, czy wzrastające koszty logistyki i kosztów pracy. Jak mówią jednak rolnicy, od skupujących często słyszą, że negocjacji cenowych nie będzie. Albo sprzedamy za niską cenę, na granicy opłacalności, albo oni wezmą produkty z zagranicy - mówi jeden z rolników.
Ja sprzedaję marchewkę za 50 gr za kilogram, a w sklepie kosztuje 2,50. To nie jest tak, że rolnik zarabia. Zarabia pośrednik i market. Nie ma żadnej regulacji odnośnie marż, a nikt nie myśli, że my ponosimy największe ryzyko i największe koszty. To jest często pół roku naszej pracy, a potem się okazuje, że nie ma komu tego sprzedać albo musimy to sprzedać za bezcen - mówi pan Jan, który protestował w Małopolskich Wawrzeńczycach.
Ja hoduje kalafiory - albo go nie ma, albo nie chcą za niego płacić, a na koniec sprowadzają z zagranicy. Nie możemy sprzedać naszych polskich kalafiorów - pośrednik zaproponował mi cenę 2 złote za sztukę. Nie zgodziłem się, to wiem, że ściągnął kalafiory z Niemiec. Ja jestem tu, bo chodzi mi o młodych - podkreślił.
Jak mówią rolnicy, problemem są wzrastające koszty produkcji, m.in. benzyny, nawozów czy nasion.
My, producenci nie mamy prawa głosu ws. cen - mówi Michał Będkowski, rolnik z małopolskich Wawrzeńczyc.
Cena papryki w markecie - 7,99 zł za kilogram, ją sprzedaje za 1,50 zł. Proszę sobie pomyśleć, czy rolnicy są tacy bogaci, jak miastowi myślą. Rządy, czy to obecny czy poprzedni, w ogóle się rolnictwem nie interesują. Cukinia w sklepie 5 zł za kilogram, my ją sprzedajemy za 60 groszy za kilogram. To jest nienormalne co się dzieje. Moi rodzice sprzedawali kapustę za 4 złote, ja teraz sprzedaje za 80 groszy. Przedtem ceny nawozów były 800 zł za tonę, teraz - 3 tysiące za tonę. Koszty produkcji, paliwa, sprzętu, który się psuje, a w tym wszystkim przecież nie liczymy kosztów naszej własnej pracy. Ja prowadzę gospodarstwo, hoduje kapustę. Produkcja warzyw jest nieopłacalna. Zorałem pół hektara kapusty, bo nie miałem gdzie tego sprzedać. Ile jedzenia się marnuje! Zaproponowali mi 40 groszy za kilogram - to nawet za koszty paliwa by mi się nie zwróciło, żeby to załadować i zawieźć do hurtowni. To jest śmiech, co się dzieje - podkreśla.
Problemem jest monopolizacja rynku żywności w Polsce - uważa z kolei dr Maciej Grodzicki ekonomista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
To wynika z tego, jak zorganizowany jest rynek żywności z dominacji wielkich sieci handlowych i dyskontowych. Są one w stanie narzucać wysokie marże. Mają dużą siłę przetargową, są częścią światowych łańcuchów dostaw, są więc w stanie importować z innych krajów. Więc jeśli polscy rozdrobnieni rolnicy żądają wyższych cen, to sieci mogą poszukać innych dostawców. W obecnej sytuacji tracą zarówno polscy rolnicy, jak i konsumenci. Wydaję się, że suwerenność żywnościowa do bezpiecznych dostaw powinna być priorytetem, a to jest nierozerwalnie związane z istnieniem polskich gospodarstw rolnych. A te nie zawsze są w stanie konkurować z hodowcami z zagranicy. Organizacja rynku żywności w Polsce powoduje, że żywność marnuje się zarówno na etapie produkcji, bo nie ma gwarancji skupów, jak i na etapie sprzedaży. Są one wyrzucane ze sklepowych półek, bo np. przestają wyglądać atrakcyjnie, nie są przeceniane. Są za to utylizowane, zamiast np. przeznaczane z powrotem rodnikom na pasze. Tu jest dużo miejsca dla regulacji polityk państwowych, zarówno w obszarze regulacji cen, jak i gwarancji skupu. Rynek rolniczy jest naturalnie niestabilny np. z powodów warunków atmosferycznych, więc w tym większym stopniu powinniśmy zapewnić mu ochronę - podkreślił ekonomista.