Do Polski przyjechał dziś premier Boris Johnson. Spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim. W kraju wylądowało też 350 żołnierzy Wielkiej Brytanii, którzy wesprą ponad 100 wojskowych, którzy w grudniu przyjechali na naszą granicę z Białorusią. Jak dzisiejszą wizytę oceniają eksperci? Krzysztof Urbaniak rozmawiał w Radiu RMF24 z Grzegorzem Lewickim z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Krzysztof Urbaniak: Czy pana zdaniem to ważne spotkania dyplomatyczne? Czy to po prostu takie kurtuazyjne spotkania wobec tego narastającego konfliktu Rosja-Ukraina?
Grzegorz Lewicki z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego: W takim konflikcie, który naprawdę wydaje się być potencjalnie bardzo groźny, bo właśnie w ten sposób nakręcany jest przez Rosję - tego typu spotkania, nawet jeśli, tak jak pan sugeruje, mogą być kurtuazyjne, to są bardzo ważne. Pokazują po pierwsze zwiększoną aktywność europejskich polityków. Po drugie to spotkanie raczej wcale nie było kurtuazyjne. Polska jest jednym z liderów NATO na wschodniej ścianie. Takie gesty - można powiedzieć symboliczne - czyli właśnie dodanie żołnierzy do tych już stacjonujących przy białoruskiej granicy może mieć taki wymiar istotny humanitarny. Wielka Brytania aktywnie wsparła Ukrainę defensywną bronią przeciwpancerną. Nie była to broń ofensywna też po to by pokazać Rosjanom, że tu chodzi tylko o obronność Ukrainy. Elity Wielkiej Brytanii zdały sobie sprawę, jak bardzo macki głównego rozgrywającego w tym konflikcie, czyli Rosji sięgają do Wielkiej Brytanii. Rozumieją już, w jaki sposób został rozegrany brexit - jako pewna operacja psychologiczna. Stało się to przy pomocy narzędzi cyfrowych. Znamy te terminy z Cambridge Analytica. To narzędzia, które były używane do polaryzacji tych kilku procent Brytyjczyków, którzy przesądzili o wyjściu Wielkiej Brytanii Unii Europejskiej.
Dzisiaj do Polski przylecieli kolejni żołnierze, czy te siły też można określić jako gest solidarności, czy też jako realne wsparcie?
Po pierwsze to sama korzyść dla Wielkiej Brytanii. Ci żołnierze uzyskują taki wewnętrzny wgląd w to, co się tutaj dzieje. Mogą się komunikować z centralą i mają większą świadomość operacyjną. Po drugie tworzy się takie braterstwo żołnierzy NATO. Wielka Brytania jest jednym z liderów NATO. To jest też format, w którym Wielka Brytania chce być obecna w Europie. Przypomnę, że zanim doszło do brexitu, nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłaszało chęć i zaawansowane przygotowania do takiego strategicznego sojuszu z Wielką Brytanią. To wszystko można powiedzieć wzięło w łeb ze względu na brexit. Premier Wielkiej Brytanii szuka teraz innych formatów współpracy z krajami Unii Europejskiej i współpraca militarna jest dobrym pretekstem. Wielka Brytania posiada duże zdolności wojskowe, są to wojska mobilne - samoloty, które będą wspierać obszar wschodniej i południowej Europy i statki, które będą czekać na wschodniej części Morza Śródziemnego.
Właśnie premier Boris Johnson, mówił dziś: "kiedy Polska jest zagrożona, Wielka Brytania zawsze gotowa jest pomóc". Czy rzeczywiście już dziś możemy mówić, że Polska jest realnie zagrożona? W takiej powszechnej opinii nie przyjmujemy do wiadomości, że coś zagraża nie tylko Ukrainie, ale również nam.
Polska jest zagrożona jako kraj NATO. Nie ma oczywiście takiego bezpośredniego zagrożenia jak wpiera nam rosyjska propaganda. Rosyjskie media rosyjskie niemal codziennie ujawniają jakieś plany ataku też na państwa Unii Europejskiej, Polskę i kraje bałtyckie. To ma rozchwiać tę łódź europejską po to, żeby ona przekoziołkowała albo zatonęła. Natomiast Polska i inne kraje NATO są zagrożone z tego prostego względu, że to wojna u progu NATO. Geograficznego progu. To także wojna w państwie, które stara się o członkostwo w NATO. Strategia Rosji polega na nieustannym grożeniu, aby wybić też pewne pomysły na temat rozszerzenia NATO. Nie chcę używać górnolotnych słów, ale to jest zagrożenie dla naszej cywilizacji. Nawet premier Finlandii, który to kraj nie jest w NATO, bo boi się reakcji Rosji, mówi, że posiadanie takiej czysto teoretycznej możliwości i szansy wejścia i prowadzenia rozmów, to niezbywalne prawo każdego narodu. Nie można dekretować z zewnątrz, że dany kraj nie ma prawa wejścia do NATO. A to właśnie próbuje zrobić Moskwa z Ukrainą. Tutaj gra toczy się około wzmocnienia potęgi Rosji i to się udaje. Ukraina jest tak naprawdę tylko pionkiem w grze, żeby Rosja była w stanie rozgrywać swoje interesy, gdzieś pomiędzy rosnącymi Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Rosja chciałaby być takim języczkiem uwagi. Skoro rośnie potęga Chin, to oni też chcą odgrywać swoją rolę.