"To w dalszym ciągu polityka zastraszania, prężenia muskułów" - tak gen. Roman Polko mówi o rozpoczętych dziś na Białorusi białorusko-rosyjskich manewrach Związkowa Stanowczość-2022. To ćwiczenia zapowiedziane jako finalny etap „sprawdzianu sił reagowania Państwa Związkowego”. Wywołują poważne zaniepokojenie sąsiedniej Ukrainy i krajów zachodnich. Czy słusznie?
Michał Zieliński: Wielka Brytania postawiła w stan gotowości 1000 żołnierzy, którzy mają być gotowi do wsparcia na wypadek kryzysu humanitarnego, który należy rozumieć jako falę uchodźców z Ukrainy, gdyby doszło do agresji. Dzisiaj rozpoczęły się białorusko-rosyjskie manewry wojskowe - Związkowa Stanowczość 2022 - ćwiczenia zapowiedziane jako finalny etap sprawdzianu sił reagowania państwa związkowego. Wywołują one oczywiście zaniepokojenie sąsiedniej Ukrainy, a także Polski i krajów zachodnich.
Panie generale, sprzęt i żołnierzy w ramach tych ćwiczeń Rosja zwoziła na Białoruś od 18 stycznia. Jaki konkretnie arsenał rosyjski może być zgromadzony tuż obok polsko-białoruskiej granicy?
Roman Polko: Przede wszystkim ten sprzęt został zwieziony ze wschodniego okręgu wojskowego, przemieszczony właściwie na terytorium Białorusi. Patrząc na te systemy, to czego można się obawiać, to chociażby rakiet "Iskander". Ale to nie jest nic nowego, one były bardzo często przewożone do obwodu kaliningradzkiego. To są takie pociski balistyczne krótkiego zasięgu, około 400 km - czyli sięgałyby w głąb terytorium Polski. To są też systemy rakietowe s400, które chociażby Turcy kupili właśnie od Rosji. Ale to są również przestarzałe su25, su35, systemy artylerii rakietowej Huragan czy Pancer.
Jak pan ocenia przerzut tak dużej ilości sprzętu i wojska przez Rosjan na Białorusi w dość krótkim czasie? Sprawnie to poszło rzeczywiście?
Jest to przede wszystkim robione na pokaz, spektakularnie. To nie są działania, które Rosja chciałaby realizować po cichu po to, żeby uzyskać efekt zaskoczenia. To jest wszystko robione pod efekt takiego zastraszenia Zachodu, tym ogromnym potencjałem i możliwościami od Morza Czarnego, Bałtyckiego, a może i jeszcze Północnego, którymi dysponuje Rosja, i których Rosja może użyć, jeżeli nie będą spełnione jej żądania.
Podchodziłbym do tego na spokojnie, trzeba po prostu robić swoje i gromadzić swoje możliwości, czyli przygotowywać się na reakcję, gdyby rzeczywiście doszło do wojny.
Ale najistotniejsze jest to, że trzeba wspierać Ukrainę, ponieważ dopiero zdobycie Ukrainy przez Rosję oznaczałoby powrót do takiej epoki zimnej wojny. W tej chwili de facto Putin opanował już Białoruś, czyli połączył obwód kaliningradzki z wielką Rosją. Brakuje mu jeszcze Ukrainy i wówczas rzeczywiście mamy powtórkę z historii.
Pan mówi o Morzu Czarnym, a my cały czas śledzimy w RMF24 doniesienia i agencja Interfax podała, że Rosja przeprowadzi manewry na Morzu Czarnym. Ale zostajemy na Białorusi. Czy polskie wojsko wykonuje jakieś ruchy w związku z tymi ćwiczeniami na Białorusi? Wiemy coś o w większej mobilizacji na wschodzie naszego kraju?
Przede wszystkim kluczowe są działania wywiadowcze, żeby obserwować to, co się dzieje za naszą granicą. Systemy rozpoznania NATO-wskie z pewnością są uruchomione, bo doskonale wiemy, czym i w jaki sposób przemieszcza broń Putin. Z pewnością jest to też szukanie przez armię Putina i przez jego siły zbrojne, słabych punktów w systemie bezpieczeństwa NATO, ale też Ukrainy po to, żeby ewentualne możliwości natychmiast wykorzystać do przeprowadzenia ataku czy agresji.
Niestety, mamy do czynienia z dyktatorem po stronie rosyjskiej, który niekoniecznie kieruje się jakimś zdroworozsądkowym działaniem. Jest zdolny do działania właściwie wbrew samemu sobie, bo ewentualna agresja, jeżeli pociągnie za sobą takie konsekwencje, które są zapowiadane, to będzie druzgocąca przede wszystkim dla Rosji.
Czyli wbrew swojemu interesowi. Czy w ramach tego sprawdzania, o którym pan mówi, można się spodziewać prowokacji, jakiegoś nieplanowanego wtargnięcia w przestrzeń powietrzną? Jak reagować w takiej sytuacji?
Wiem, że to brzmi niepokojąco, ale przecież mieliśmy do czynienia z przypadkami, kiedy otruto wrogów Putina i kiedy w Czechach dokonano aktu o charakterze terrorystycznym, gdzie wysadzono składy z amunicją.
Mińsk i Moskwa zapewniają, że po zakończeniu tych manewrów rosyjskie wojska i sprzęt wrócą do baz w Rosji. Jak pan myśli, rzeczywiście tak będzie?
Planowane jest zakończenie ćwiczeń 20 lutego. Nie sądzę, żeby te działania miały przede wszystkim na celu sprawdzenie gotowości bojowej i współdziałania wojsk rosyjskich z białoruskimi.
Panie generale, były minister obrony Antoni Macierewicz w jednym z wywiadów w tym tygodniu powiedział, że "Rosja szykuje się nie tyle do wojny z Ukrainą, co do wojny z Ukrainą i NATO". Podziela pan tę opinię?
Wolałbym, żeby minister Macierewicz, jak to powiedział kiedyś prezydent Francji "wykorzystał okazję i siedział cicho", krótko mówiąc. Otóż z pewnością agresja na Ukrainę będzie oznaczała również w dalszym kierunku działania przeciw NATO. To jest ten kierunek, który Putin będzie chciał destabilizować, jeżeli udałoby mu się osiągnąć cele na Ukrainie.
Kolejnymi celami byłaby Litwa, Łotwa, Estonia, czy właśnie ten przesmyk suwalski, który by odcinał te kraje od sojuszu NATO. I oczywiście w dalszym ciągu kontynuowanie destabilizowania polskiej granicy tak, jak to czyni nawet obecnie przez Łukaszenkę i Białoruś.