Jest skarga do Komisji Europejskiej w sprawie rozpoczęcia prac nad przekopem Mierzei Wiślanej. Jak dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa, złożyło ją stowarzyszenie ekologiczne EKO-UNIA. Przypomnijmy w piątek wojewoda pomorski wydał pozwolenie na rozpoczęcia prac. Tego samego dnia ruszyła wycinka drzew w miejscu budowy przyszłego kanału żeglugowego.

Stowarzyszenie, które jest stroną postępowania środowiskowego w sprawie przekopu i złożyło odwołanie od decyzji środowiskowej oraz od nadania jej rygoru natychmiastowej wykonalności, pisze w swoim piśmie, że wojewoda pomorski wydał zgodę na realizację inwestycji niezgodnie z prawem. 

"Wojewoda pomorski wydał decyzję o zezwoleniu na realizację inwestycji z oczywistym naruszeniem polskiego prawa, ponieważ inwestor nie dysponuje ostateczną decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach (postępowanie w sprawie jej wydania toczy się nadal przed organem drugiej instancji). Ponadto, wojewoda nie informował społeczeństwa ani zainteresowanych organizacji ekologicznych o wszczęciu postępowania w sprawie wydania zezwolenia na realizację inwestycji, w związku z czym organizacje ekologiczne zostały pozbawione możliwości skorzystania z przysługującego im na mocy prawa krajowego uprawnienia do złożenia wniosku o dopuszczenie do udziału w postępowaniu na prawach strony" - pisze w skardze do Komisji Europejskiej Radosław Gawlik, Prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. Dodaje też, że zdaniem organizacji takie postępowanie wojewody stanowi rażące naruszenie przepisów Konwencji Aarhus.

EKO-UNIA prosi o interwencję Komisję Europejską

EKO-UNIA prosi Komisję Europejską o interwencję w sprawie "wstrzymania bezprawnych działań inwestycyjnych w obszarach Natura 2000, bowiem rząd obecny już wielokrotnie dawał dowody na lekceważenie i łamanie prawa krajowego i UE, jak choćby w zawstydzającym nad wypadku wycinki lasu w Puszczy Białowieskiej, wyjątkowym w skali świata prastarym lesie" - można przeczytać w piśmie do KE.

Wojewoda pomorski Dariusz Drelich, tak, poprzez swoje służby prasowe, informował o wydanym w piątek pozwolenie na prace przy przekopie. "Decyzja w zakresie budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską została wydana w dniu 15 lutego 2019 roku. Decyzja posiada rygor natychmiastowej wykonalności i dotyczy części znajdującej się w województwie pomorskim. Zgodnie z art. 10 ustawy decyzja została doręczona tylko wnioskodawcy, natomiast w stosunku do pozostałych stron zawiadomienia i obwieszczenia o wydaniu decyzji zostaną wysłane i wywieszone w poniedziałek 18 lutego 2019 roku. Decyzja jest zgodna z wnioskiem Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni i posiada wszystkie niezbędne pozwolenia, uzgodnienia i opinie" - informowało w komunikacie Biuro Prasowe Wojewody.

Sam Urząd Morski w Gdyni - który jest inwestorem dla przekopu - tłumaczył dziś na konferencji prasowej, że miał pełne prawo do prowadzenia działań związanych z wycinką lasów, bo decyzja środowiskowa w sprawie przekopu ma tak zwany rygor natychmiastowej wykonalności. Prace związane z wycinką ruszyły w piątek, 15 stycznia, tego samego dnia, w którym przez wojewodę pomorskiego wydana została zgoda na realizację inwestycji. Teren wycinki jest ściśle chroniony między innymi przez policję, straż pożarną, a także prywatną firmę ochroniarską. Chyba nikt nie myśli, że my dopiero po uzyskaniu decyzji, przystępujemy do rozmów i przygotowania. Rozmawialiśmy z naszymi partnerami, Lasami Państwowymi, wcześniej. Rozmawialiśmy w jaki sposób zabezpieczyć teren inwestora, bo od piątku to jest teren, za który my odpowiadamy. Teren ma 23 hektary, to dość spora długość naszego przyszłego kanału, w związku z tym, liczbę ludzi, którzy są potrzebni do ochrony, żeśmy oszacowali na bazie rozmów z fachowcami, skorzystaliśmy z porad - mówił dziś Wiesław Piotrzkowski, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni. Jak tłumaczyli obecni na konferencji pracownicy Lasów Państwowych, wycinkę drzew trzeba było przeprowadzić teraz, bo 1 marca ruszy sezon ochronny ptaków.

"Tak wygląda koniec świata"

Co ciekawe, wczoraj  aktywiści ekologiczni, związani z Trójmiastem, utworzyli "Obóz dla Mierzei Wiślanej" . Chcą w ten sposób edukować i protestować przeciwko pracom związanym z budową przekopu. Szczegółów swoich działań na razie nie zdradzają. "Przyjechaliśmy tam i brak słów. Tak wygląda koniec świata. To nie wygląda jak zwykła leśna inwestycja. Dużo chodzę po lasach, wszyscy w zasadzie jesteśmy związani z przyrodą. Widziałem różne inwestycje w lesie, polowania, wycinki, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego i osoby, które były w "Obozie dla Puszczy" (podobna inicjatywa związana z wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej - przypis redakcji) również mówiły, że w puszczy tak to nie wyglądało. Teren jest otoczony, wygląda jak najbardziej chroniony i niebezpieczny festiwal. Nie można, nie wolno się zbliżyć. Pełno samochodów policyjnych, nie wygląda to jak zwykła praca leśna czy budowlana. Wygląda jak jakieś bardzo niebezpieczne wydarzenie. Wojska tylko tam brakuje - mówiła RMF FM Anna Brzezińska z "Obozu dla Mierzei Wiślanej.", który powstał z działającego wcześniej Trójmiejskiego Ruchu Antyłowieckiego.

Opracowanie: