Ojciec dziewczynki, która zmarła w rozgrzanym aucie w Rybniku, trafił do szpitala psychiatrycznego. 40-letni mężczyzna zostawił córkę w samochodzie i zapomniał o niej na kilka godzin. Kiedy wrócił do pojazdu, dziecko już nie żyło.
Samochód, w którym konała dziewczynka, był nagrzany do granic możliwości. W aucie mogło być nawet 70 stopni Celsjusza. Ojciec, kiedy zorientował się, że jego córka zmarła, doznał szoku.
Były próby rozmowy z ojcem, ale jego tłumaczenia były tak nielogiczne i chaotyczne, że nie udało się wiele ustalić. Tym rozmowom towarzyszyła pewna doza prawdopodobieństwa - tłumaczy Aleksandra Nowara z policji w Rybniku.
Mężczyzna trafił do szpitala psychiatrycznego. Nie wiadomo, jak długo tam zostanie. Będą o tym decydowali lekarze - dodaje Nawara.
Natomiast prokurator zadecyduje o tym, czy mężczyzna zostanie zatrzymany. Na pewno w tej sprawie zostanie wszczęte śledztwo.
Mężczyzna we wtorek rano zabrał córkę z domu - w drodze do pracy miał zawieźć dziewczynkę do przedszkola. Zamiast tego podjechał na firmowy parking i tam zaparkował samochód. Ojciec poszedł do pracy i na cały dzień zapomniał o dziecku.
Gdy skończył pracę, wrócił po auto. Dopiero wtedy zorientował się, że jego córka cały dzień spędziła w nagrzanym samochodzie. Próbował reanimować nieprzytomne dziecko, ale na pomoc było już za późno.
Dziewczynka zmarła najprawdopodobniej z powodu upałów. Dokładną przyczynę wyjaśni jednak dopiero sekcja zwłok.
We wtorek policja w całym kraju miała kilka interwencji ws. dzieci pozostawionych w samochodach. Ludzie pytają mnie, co robić, gdy widzimy dziecko zostawione w samochodzie w czasie upału. Przede wszystkim trzeba zareagować. Nie bójmy się nawet wybić szyby, jeśli trzeba - apeluje rzecznik praw dziecka Marek Michalak. To może uratować życie dziecku. Jest to właściwe zachowanie, jeśli ktoś jest na tyle nieodpowiedzialny, że zostawia bezbronnego człowieka wewnątrz samochodu. Przecież tam jest jak w piekarniku - podkreślił Michalak.