W sensie prawnym SN wydał absurdalne, czysto polityczne orzeczenie - mówi w wywiadzie dla "DGP" prezydent Andrzej Duda o postanowieniu Sądu Najwyższego ws zawieszenia stosowania niektórych artykułów ustawy o SN. To postanowienie należy uznać za nieważne z mocy prawa - oświadczył.

Sąd Najwyższy w ubiegły czwartek postanowił zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pięcioma pytaniami prejudycjalnymi dot. zasady niezależności sądów i niezawisłości sądów jako zasad prawa unijnego oraz unijnego zakazu dyskryminacji ze względu na wiek.

SN postanowił też zawiesić stosowanie przepisów trzech artykułów ustawy o SN dotyczących przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65. rok życia.

Prezydent pytany w wywiadzie dla "DGP" o decyzję Sądu Najwyższego odpowiedział, że to postanowienie w zakresie rzekomego "zawieszenia" obowiązywania niektórych przepisów ustawy uznać należy za nieważne z mocy prawa.

Profesor Maria Gintowt-Jankowicz, znakomity prawnik, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, powiedziała prosto: nie ma w polskim systemie prawnym organu, który może zawieszać obowiązujące przepisy ustawy. Można kwestionować je przed Trybunałem Konstytucyjnym, ale nawet on zawieszać ustawy czy jej poszczególnych przepisów przed swoim orzeczeniem nie może - powiedział prezydent podkreślając, że "konstytucja ani akty niższego rzędu dla nikogo nie przewidują takiego uprawnienia". "Co gorsza, SN zrobił to we własnej sprawie, bo dotyczącej sędziów SN" - dodał.

Dopytywany, czy procedura dotycząca sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia i chcą dalej orzekać, powinna się toczyć mimo postanowienia Sądu Najwyższego, prezydent odpowiedział, że "w kuluarach jeden z wybitnych prawników stwierdził, że stosując taką interpretację artykułu 755 k.p.c. (art. dotyczący zabezpieczenia, który był podstawą postanowienia SN ws zawieszenia stosowania trzech artykułów ustawy o SN - PAP), Sąd Najwyższy równie dobrze mógłby orzec zatrzymanie ruchu Ziemi wokół Słońca".

Prezydent powiedział, że ustawa o SN "jest obowiązującym prawem" i nie została przez nikogo skierowana do Trybunału Konstytucyjnego. Przez wiele miesięcy mogła to zrobić pierwsza prezes Sądu Najwyższego, mógł rzecznik praw obywatelskich - dodał zaznaczając, że "nie ma żadnych wątpliwości, że ustawie towarzyszy domniemanie zgodności z konstytucją, dopóki jej przepisów nie zakwestionuje Trybunał Konstytucyjny". I tylko trybunał jest do tego uprawniony - podkreślił prezydent.

Na pytanie, że SN zapytał o zgodność przepisów ustawy o SN z prawem europejskim i próbuje stworzyć drugą ścieżkę kontroli - zgodności z prawem traktatowym, prezydent zaznaczył, że "traktaty nie regulują szczegółowych rozwiązań dotyczących funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości". To jest sprawa krajowa. Także Komisja Europejska próbuje się mieszać w materie, które my uważamy za wewnętrzne, nieobjęte traktatami - powiedział prezydent.

Zapytany o to, że wielu prawników uważa, że sędziowie SN mieli prawo skierować pytania do TSUE i użyć kodeksowego zabezpieczenia powództwa do zawieszenia przepisów ustawy, prezydent powiedział: Prawda jest następująca: od strony czysto prawnej to, co zrobił SN, jest nie do obrony.

Rozmawiałem z kilkoma wybitnymi ekspertami, profesorami prawa, którzy przyznają, że zastosowanie w tym przypadku tak rozumianego art. 755 k.p.c. to absurd. Zdecydowana większość głośno tego nie powie, bo to jest już sprawa polityczna. SN wydał w sensie prawnym absurdalne, czysto polityczne orzeczenie - powiedział.

Na uwagę, że były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński "chciał kiedyś zastosować zabezpieczenie powództwa w stosunku do wniosku przed Trybunałem Konstytucyjnym" i "pogląd, że można w ten sposób ingerować w proces ustawodawczy, nie jest czymś nowym", prezydent odpowiedział, że "prof. Rzepliński się na taki krok nie poważył, żeby zawiesić stosowanie niektórych przepisów ustawy". Przy czym zupełnie inne są kompetencje TK, a inne SN - dodał.

Na pytanie, że może nie trzeba było tworzyć przepisów pozwalających na eliminację sędziów SN, "trochę ucywilizowanych" przez prezydenta poprzez wprowadzenie kryterium wieku, i czy ws. SN nie jest stosowana odpowiedzialność zbiorowa, prezydent odpowiedział: Im dłużej ten spór trwa, tym bardziej się umacniam w przekonaniu o słuszności naszego kierunku myślenia.

To się wiąże także z przeszłością niektórych osób zasiadających w SN. Ona często dopiero teraz wychodzi na jaw. To jest wstrząsające dla Polaków, ale też dla niektórych prawników, ba, sędziów. Oni nieraz nie znali prawdziwych biografii swoich kolegów. Wiek 65 lat jest dobrym, naturalnym kryterium, które było uznawane przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - powiedział prezydent. Zaznaczył też, że ustawa o SN zawiera procedurę dla sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia a chcą dalej orzekać.

Na pytanie, czy przychyli się wniosków ws, pozostania w SN niektórych sędziów, prezydent odpowiedział, że uważnie im się przyjrzy. "Będę decydował indywidualnie, po zapoznaniu się z opinią KRS" - dodał. Zapytany, czy może łamie się tabu nieusuwalności, jeśli polityk przygląda się temu, kto może dalej sądzić, prezydent odpowiedział, że "przecież bariera wieku wcześniej też była, potem ją podniesiono". Nie widzę problemu w poddaniu się sędziego weryfikacji, chociażby medycznej - mówił. Na uwagę, że KRS zaleca mu odmowę zgody na dalszego orzekanie także ludzi, którzy mają odpowiednie zaświadczenia lekarskie, prezydent powiedział, że ustawa daje mu taką możliwość.

Prezydent został też zapytany o to, że najpierw PiS chciał usuwać cały Sąd Najwyższy i to jednak jest czystka i próba stworzenia mechanizmu wpływu polityków na działania SN, i czy nie po to teraz kieruje się do Izby Dyscyplinarnej SN obecnego sędziego TK Mariusza Muszyńskiego.

Dopiero teraz odchodzi w stan spoczynku sędzia Sądu Najwyższego znany ze słynnych nagrań. Możemy dzięki nim usłyszeć, jak uzgadnia treść skargi kasacyjnej. Nie zadziałała tu zwykła przyzwoitość, która kazałaby jego kolegom nakłonić go do rezygnacji. Nikt nie przejmował się psuciem wizerunku, niszczeniem reputacji wymiaru sprawiedliwości - powiedział prezydent dodając, że nie chce wymieniać nazwisk, ale nagranie jest dostępne w internecie.

Na pytanie, co w sytuacji jeśli TSUE przyzna rację SN, prezydent odpowiedział: W roku 1998 roku członkowie Rady Europy postanowili zmienić Europejski Trybunał Praw Człowieka. Jednego dnia odwołali wszystkich sędziów. Potem kraje członkowskie wyznaczały nowych, czasem byli to ci sami, ale czasem nie. Nikt nie mówił o czystce. Europa to uznała, protestów nie było. Nie ma nic nadzwyczajnego w odchodzeniu sędziów w stan spoczynku w wieku 65 lat. Ten sam wiek dotyczy przecież sędziów sądów powszechnych oraz sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego.

(az)