Od wielu lat imigranci usiłują rozmaitymi nielegalnymi sposobami sforsować granice najbogatszych państw Unii Europejskiej. Niejedna z tych prób kończy się tragicznie: media często donoszą o zatopionych łodziach i zwłokach wyrzucanych na unijne brzegi.

Tragedie te nie odstraszają śmiałków - bogactwo Europy Zachodniej przyciąga miliony przybyszów z ubogich regionów świata, którzy są spragnieni lepszego życia. Jednak obecnie szanse na legalne osiedlenie w państwach UE mają – pomijając specjalistów (zwłaszcza informatyków) i inwestorów - jedynie ubiegający się o azyl polityczny oraz ci, których obejmuje akcja łączenia rodzin. Państwa należące do Unii Europejskiej nie mają ujednoliconej polityki w traktowaniu imigrantów. Ofiarowują im różne warunki pobytu i opieki.

Cudzoziemcy w Niemczech

Polityka władz niemieckich wobec cudzoziemców, którzy pragną osiedlić się w Niemczech lub już tam przebywają, pełna jest paradoksów, niespotykanych w innych krajach Unii. W Niemczech żyje obecnie około 7,5 miliona cudzoziemców - to 9% ludności kraju. Przyjmuje się, że dalsze 0,5 miliona obcokrajowców przebywa w Niemczech nielegalnie - w samym Berlinie jest ich około 100 tysięcy. W przeciwieństwie do USA oraz Francji, Włoch, Holandii i wielu innych krajów europejskich, Niemcy nie posiadają ustawy, która regulowałaby warunki, liczbę oraz proces integracji imigrantów. Jeszcze do niedawna politycy z wszystkich obozów politycznych - zarówno SPD jak i CDU/CSU - powtarzali, że Niemcy nie są krajem imigracyjnym i takiej ustawy nie potrzebują. Jednocześnie niemiecki rynek pracy wciąż cierpi na brak wykwalifikowanych specjalistów - tylko w branży informatycznej brak jest 300 tysięcy specjalistów. Rząd Gerharda Schroedera podjął ostatnio decyzję o sprowadzeniu z zagranicy 10 tysięcy informatyków (jak do tej pory niezbyt skuteczną; z możliwości skorzystało dopiero około 3 tysięcy cudzoziemców).

Niemcy stoją także przed poważnymi kłopotami demograficznymi, wynikającymi z niskiego przyrostu naturalnego i procesu starzenia się społeczeństwa. Nawet przy założeniu, że w kraju tym rocznie osiedlać będzie się 100 tysięcy cudzoziemców, liczba ludności Niemiec spadnie w roku 2050 do 65 milionów (z 82 milionów obecnie). Perspektywa ta spędza sen z powiek specjalistom od zabezpieczeń emerytalnych. Od roku 1973 - kiedy to przerwano rekrutację gastarbeiterów, którzy od lat 60. na fali cudu gospodarczego napływali do Niemiec - rynek pracy był zamknięty przed cudzoziemcami. Pozwolenia na pracę wydawane są osobom spoza UE tylko w wyjątkowych wypadkach. Jednocześnie duże rozmiary przybrała imigracja nielegalna - najczęściej pod pozorem starania się o azyl. W roku 1992 o azyl w Niemczech wystąpiło prawie 450 tysięcy osób. Zaostrzenie przepisów w roku 1993 spowodowało spadek liczby azylantów do około 100 tysięcy rocznie. Odsetek uznawanych wniosków jest niewielki i wyniósł 4% w roku 1999. W przypadku odmowy wnioskodawcom przysługuje prawo do odwołania się do Urzędu Federalnego do spraw przyznawania azylu, który może w przypadku oddalenia wniosku postanowić o nadaniu danej osobie statusu osoby "tolerowanej" - w praktyce wielu azylantów, których wnioski odrzucono, przebywa jeszcze przez wiele lat na terenie Niemiec.

Osobnym problemem jest integracja imigrantów oraz ich naturalizacja. Do końca ubiegłego roku obowiązywały przepisy z roku 1913, opierające się na "zasadzie krwi", według której Niemcem mógł być tylko ten, kogo jeden z przodków było Niemcem. Od 1 stycznia 2000 r. obowiązują bardziej liberalne przepisy, przeforsowane przez koalicję SPD i Sojusz 90/Zieloni. Dzieci urodzonych w Niemczech cudzoziemców mają prawo do wyboru obywatelstwa - przed ukończeniem 23 roku życia muszą wybrać obywatelstwo niemieckie lub obywatelstwo kraju rodziców. Ułatwienia dotyczą również dorosłych: mogą oni obecnie już po 8 - a nie jak dotychczas po 15 latach legalnego pobytu w Niemczech - starać się o niemieckie obywatelstwo. Władze szacują, że z drogi tej skorzysta 4 milionów cudzoziemców. Muszą oni zdać egzamin ze znajomości języka niemieckiego. Problem integracji cudzoziemców uważany jest przez władze za problem kluczowy, szczególnie wobec powtarzających się w ostatnim czasie napadów na obcokrajowców.

Francja - polityka wobec imigrantów i fiasko polityki integracyjnej

Władze francuskie starają się pogodzić ograniczanie liczby imigrantów i zapewnianie im szerokich praw. We Francji przebywa około 4 milionów cudzoziemców. Imigrantów jest znacznie więcej - ponad 2 miliony mieszkańców uzyskało obywatelstwo drogą naturalizacji. Obywatelem francuskim jest każdy, kto się urodził we Francji (ius soli), toteż w statystykach imigracji nie występuje potomstwo cudzoziemców. Bardzo surowe przepisy zakazują klasyfikowania obywateli według pochodzenia - co chroni ich przed ewentualnymi nadużyciami administracji - ale utrudnia analizę sytuacji. Polityka Francji w dziedzinie imigracji jest wielotorowa. Od początku XX wieku kolejnymi falami napływali Włosi, Polacy, Portugalczycy, Hiszpanie, mieszkańcy Magrebu i krajów czarnej Afryki. Już wtedy popierano naturalizacje osiadłych cudzoziemców i dlatego do dziś francuskie obywatelstwo otrzymuje około 100 tysięcy osób rocznie. W 1974 roku oficjalnie wstrzymano swobodną imigrację. Nie zlikwidowało tego zjawiska, a jedynie je ograniczyło: w latach 80. do około 150 tysięcy osób rocznie, w latach 90. średnio do 60 tysięcy. Obok procedur wydalania z terytorium wprowadzono system zachęt finansowych do powrotu do kraju pochodzenia. Rocznie korzysta z nich kilkanaście tysięcy osób. Poważnym problemem stały się jednak zawiłe problemy łączenia rodzin i małżeństw mieszanych, oraz imigracja nielegalna. W ostatnich latach liczba osób wydalanych z terytorium Francji wahała się od 10 do 20 tysięcy rocznie. W 1998 roku umożliwiono (po raz trzeci od 1981) masową legalizację pobytu niektórych kategorii cudzoziemców. Skorzystało z tej możliwości około 150 tysięcy osób, podczas gdy liczbę nielegalnych imigrantów szacowano na 400 tysięcy.

Ostatnie ćwierćwiecze jest okresem powracających regularnie sporów politycznych i prawnych na temat imigracji. Jest to stały temat sporów miedzy prawicą a lewicą. Prawica demokratyczna (RPR, UDF, DL, FD) domagała się bardziej rygorystycznego przestrzegania prawa. Socjalistyczna lewica zaś widziała w imigracji cenne wzbogacenie społeczeństwa francuskiego i zalecała otwarte podejście. Partie skrajne - jak Front Narodowy Le Pena - domagają się wydalania cudzoziemców, ale nie znajdują szerokiego posłuchu. Sprawując rządy - zarówno lewica jak i prawica - wprowadzały restrykcje, częstokroć unieważniane przez Radę Konstytucyjną w imię obrony praw i godności ludzkiej.Dziś problem imigracji postrzega się w połączeniu z wybuchową sytuacją socjalną i dekulturacją wielkich skupisk podmiejskich, zamieszkałych przez ludność mieszaną. Tematem debaty jest więc nie tyle sama imigracja, co polityka społeczna. Politycy są przeważnie zgodni co do tego, że francuski model „integracji” przestał funkcjonować wskutek bezrobocia i niewydolności edukacji narodowej. Azyl polityczny przestał być istotnym źródłem imigracji. Od 1991 r. azylantom nie przysługuje bowiem prawo pracy. Liczba podań o azyl spadła w ciągu ostatniego dziesięciolecia z 50 do 10 tysięcy rocznie, a liczba decyzji o przyznaniu azylu spadła z około 25 tysięcy do około 2 tysięcy rocznie. Francuska opinia publiczna tropi zajadle wszelkie przejawy nietolerancji i rasizmu, a tysiące organizacji pozarządowych pilnuje poszanowania procedur przez administrację i policję.

Wielka Brytania - poluzowanie polityki imigracyjnej

Długofalowe dobre prognozy na dynamiczny rozwój gospodarki brytyjskiej i jednoczesny brak fachowców - zwłaszcza informatyków - to dwa zasadnicze powody, dla których brytyjski rząd zastanawia się nad poluzowaniem obecnej restrykcyjnej polityki imigracyjnej. Będzie to największa zmiana przepisów imigracyjnych od blisko 30 lat - minister do spraw imigracyjnych Barbara Roche zapowiedziała niedawno, że władze złagodzą restrykcyjną ustawę imigracyjną z 1971 roku. Duży napływ cudzoziemców, których liczba oceniana jest na około 6 tysięcy miesięcznie, ogromna liczba zaległych spraw imigranckich (około 85 tysięcy pod koniec roku 2000) i polityczny kapitał, który na polityce wobec uchodźców zbija opozycyjna partia konserwatywna - to wszystko stwarza wiele trudności. Zwłaszcza w odniesieniu do imigracji z Indii. Hindusi, którzy w ostatnich latach bardzo się rozwinęli w informatyce (ostatnio jedna z czołowych indyjskich firm została partnerem Microsoftu) już teraz stanowią spory odłam ludności Wielkiej Brytanii. Rząd Blaira ma tego świadomość - na razie usiłuje wpłynąć na nastawienie opinii publicznej inicjując tak zwaną „dojrzałą debatę na temat imigracji”. Azylanci lub nielegalni imigranci - by wskazać na przykład uchodźców z Kosowa lub Afgańczyków, którzy uprowadzili samolot występując następnie o azyl - nie cieszą się na Wyspach sympatią. W oficjalnych wypowiedziach na temat imigracji nastąpiła jednak wyraźna zmiana tonu. W odpowiedzi na przeświadczenie części prasy i opinii, że Wielka Brytania jest doskonałym celem dla nielegalnych imigrantów (system świadczeń socjalnych i zasiłków), rząd wprowadził w kwietniu 2000 roku utrudnienia w składaniu wniosków azylowych, przyspieszył procedurę ich rozpatrywania, zmienił świadczenia pieniężne na rzeczowe i rozparcelował uchodźców po całym kraju. Ale już w maju - przy znacznie mniejszym rozgłosie - rząd wprowadził tak zwaną szybką ścieżkę rozpatrywania wniosków o pozwolenie na pracę dla cudzoziemców szukających zatrudnienia w sektorze technik informatycznych i firmach inżynieryjnych. W sierpniu zaś ogłosił, że bada doświadczenia innych krajów, które w swojej polityce imigracyjnej stosują system punktów uwzględniający wiek, kwalifikacje zawodowe, wykształcenie i więzy rodzinne.

Podobnie jak w USA, Wielka Brytania nosi się z zamiarem wprowadzenia systemu punktowego uwzględniającego wiek, wykształcenie, znajomość języka i więzy rodzinne. Priorytet uzyskają kandydaci, którzy potencjalnie najwięcej mogą wnieść do gospodarki. Nadal odsiewani będą fikcyjni poszukiwacze azylu. W czasie oczekiwania na rozpatrzenie wniosku osoby ubiegające się o azyl nie posiadają prawa pracy. Pod koniec września 2000 roku brytyjskie MSW zainaugurowało pilotażowy program - "Innovator" w ramach, którego wizy pobytowe z pozwoleniem na pracę przyznawane są przedsiębiorcom, nawet dysponującym niewielkim stosunkowo kapitałem pod warunkiem, że nie będą ubiegali się o zasiłki socjalne i zatrudnią co najmniej dwu pracowników. Dotychczas ta kategoria imigrantów musiała wykazać się co najmniej 1 milionem funtów kapitału. Podania o prawo pracy nie dające prawa stałego osiedlenia składane z zagranicy przez informatyków szukających zatrudnienia w Wielkiej Brytanii, od pewnego czasu rozpatruje się, wykorzystując przyspieszoną procedurę. Konserwatywna opozycja krytykuje rządową inicjatywę.

Hiszpania – zalew imigracją

Każdego dnia do hiszpańskich wybrzeży przybijają łodzie z imigrantami. Za podróż do Europy płacą przeważnie równowartość 2400 zł. i najczęściej padają ofiarą oszustwa - zostają okłamywani, iż wystarczy dotrzeć do Hiszpanii, by dostać pozwolenie na pobyt i pracę. Najwięcej cudzoziemców dopływa do Andaluzji i na Wyspy Kanaryjskie. W roku 2000 policja na hiszpańskich plażach zatrzymała ponad 10 tysięcy osób - pięć razy więcej, niż w roku 1999, a wciąż napływają następni. Cieśnina Gibraltarska (Estrecho) jest tradycyjnym szlakiem nielegalnej imigracji Afrykańczyków. Rok 2000 jest rekordowy pod względem ilości przechwyconych na wodach Estrecho imigrantów – ponad 10000 osób. Na całej długości swoich granic Hiszpania odrzuciła w roku ubiegłym 960000 osób usiłujących nielegalnie dostać się na terytorium Unii Europejskiej - w większości Marokańczyków. Według dorocznego raportu UE na temat nielegalnej imigracji z 1999 roku. 70% osób próbowało tego dokonać przez hiszpańskie punkty graniczne w Ceuta i Melilla (2 miasta hiszpańskie w Afryce). Szacunkowo co godzinę około 180 Maghrebczyków usiłuje przekroczyć granice tych dwóch miast autonomicznych pod pretekstem zrobienia kilkugodzinnych zakupów. Policja nie przepuszcza jednakże ich podejrzewając, że pozostaną na terytorium Hiszpanii. Bruksela przyznaje, że Hiszpania odrzuca największą ilość nielegalnych imigrantów na swojej granicy, w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. O wiele więcej niż na przykład Włochy, które w pierwszym kwartale 2000 roku odmówiły zgody na przekroczenie granicy 120tysiącom osób - głównie Albańczykom i Kurdom.

W odpowiedzi na fale nielegalnych imigrantów zalewającą Hiszpanię, rząd odpowiedział wzmocnieniem kontroli morskich granic oraz zawarł z Marokiem porozumienie o readmisji. Od marca do lipca 2000 roku przeprowadzono także akcje regulowania statusu cudzoziemców. Osoby mogące udowodnić, że przebywają na terenie Hiszpanii przynajmniej od czerwca 1999 roku, mogły starać się o prawo stałego pobytu. Z 210 tysięcy wniosków złożonych przez nielegalnych imigrantów, ponad 150tysięcy zostało załatwionych pozytywnie. Najwięcej wniosków pochodziło od obywateli Maroka, Kolumbii, Ekwadoru, Chin i Rumunii. O losie pozostałych imigrantów zadecyduje aktualnie nowelizowana ustawa imigracyjna.

Włochy - imigracja największym problem ostatnich lat

Statki i pontony motorowe z nielegalnymi imigrantami to codzienność we Włoszech. Przypływają na południe do wybrzeży Kalabrii, albo Puglii przez kanał Otranto. Większość z nich to Albańczycy i Kurdowie, ale zdarza się, że tą drogą przybywają do Włoch Azjaci - przede wszystkim Chińczycy i Filipińczycy. Ogółem wśród imigrantów przebywających we Włoszech prawie połowa to Europejczycy (Albańczycy i mieszkańcy krajów wschodniej Europy), 30% to Afrykanie (przede wszystkim Marokańczycy), a około 20% przybyło z Azji. We włoskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych w 1999 roku policja zarejestrowała 47 tysięcy transportów z uchodźcami, którzy przybyli do Włoch drogą morską. Z ponad stu tysięcy nielegalnych imigrantów, którzy w 1999 roku przypłynęli do Włoch, do krajów odesłano ponad 72 tysiące. Tylko około 9 tysięcy trafia w ciągu roku do specjalnych centrów dla uchodźców. Jest ich we Włoszech 11 i jednorazowo mogą pomieścić 1500 osób . Zgodnie z prawem imigracyjnym uchodźca może przebywać w takim centrum do 30 dni. Co drugi jest odsyłany do kraju po upływie tego terminu. Ogółem liczbę nielegalnych imigrantów we Włoszech ocenia się na około 200 tysięcy.

Włoski rząd centrolewicowy nie radzi sobie z problemem nielegalnej imigracji. Wykorzystuje to prawicowa opozycja. Uporanie się z problemem nielegalnych uchodźców było jednym z najważniejszych haseł opozycji podczas wyborów regionalnych we Włoszech w marcu 2000 roku. Opozycja pod wodzą Silvia Berlusconiego zdecydowanie pokonała wówczas ugrupowania rządzące. Gianpaolo Landi, odpowiedzialny za sprawy imigracji w Sojuszu Narodowym - partii opozycyjnej o faszystowskim rodowodzie - uważa, że rządowe dane na temat nielegalnych imigrantów są znacznie zaniżane. Włoski rząd próbuje jednak zapanować nad imigracją legalną. Liczbę imigrantów, którzy mają wizy i pozwolenia na pobyt ocenia się na około 2 miliony osób. W 2000 roku włoski rząd zadeklarował, że gotowy jest przyjąć 63 tysiące obcokrajowców. Muszą jednak być spełnione dwa warunki: obcokrajowiec przyjeżdża do Włoch mając wcześniej zapewnioną posadę albo mając "sponsora", który zadeklaruje, że będzie go utrzymywał podczas poszukiwania pracy (zapewni mu kwotę co najmniej 600 tysięcy lirów (300 dolarów) miesięcznie.

A jak na problem imigracji zapatruje się włoskie społeczeństwo? Z badań przeprowadzonych w 2000 roku na zlecenie Rzymskiej Agencji do spraw Przygotowania Wielkiego Jubileuszu wynika, że Włosi należą do ścisłej europejskiej czołówki krajów, gdzie imigracja postrzegana jest jako jedno z największych zagrożeń. Ponad połowa ankietowanych Włochów uważa imigrantów za poważne zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa, 32% obawia się, że przybysze z innych krajów zabiorą pracę Włochom, wreszcie co trzeci Włoch uważa zjawisko masowej imigracji za zagrożenie dla tożsamości i kultury narodowej.

Polityka imigracyjna UE wymaga zmian

Unijne biuro statystyki Eurostat od wielu lat informuje, że gwałtownie spada tempo przyrostu naturalnego w Piętnastce. Także prognozy Eurostatu są alarmujące. Wskazują, że udział populacji UE w skali świata maleje w zastraszającym tempie. Gdy w 1950 roku zamieszkiwało w obecnych krajach członkowskich 12 % ludności świata, teraz proporcja ta spadła do 7%, a za 50 lat zmaleje do 4%. Społeczeństwo Unii starzeje się. W najbliższych 25 latach odsetek ludności w wieku produkcyjnym (w wieku od 20 do 59 lat) zmniejszy się o 5%, a osób w wieku powyżej 60 lat wzrośnie o 8 %; w 2025 roku niemal co trzeci obywatel Wspólnoty będzie już emerytem. Zdaniem komisarza odpowiedzialnego za wymiar sprawiedliwości w sprawach wewnętrznych UE, Antonio Vitorino otwarcie na legalną imigrację ograniczy zorganizowaną przestępczość i pozwoli wypełnić miejsca pracy w sektorach niepopularnych i tych, gdzie brak specjalistów. Tym samym wpłynie to na zwiększenie konkurencyjności Unii w świecie. Już teraz państwa Unii Europejskiej odczuwają skutki polityki zamkniętych drzwi. Doprowadziła ona do niekontrolowanego wzrostu liczby przybyszów, który zmusił kraje członkowskie do zapoczątkowania w latach 90. żmudnego procesu legalizacji pobytu obcokrajowców żyjących na ich terytorium. Wypracowanie wspólnej polityki imigracyjnej UE będzie również właściwą odpowiedzią na obawy Trzeciego Świata. Zwłaszcza państwa afrykańskie i Indie są zaniepokojone zjawiskiem "ucieczki mózgów" do bogatszych rejonów świata. Dlatego Unia powinna prowadzić wspólną politykę imigracyjną w porozumieniu z państwami rozwijającymi się. Do poszukiwania takiej współpracy skłoniła Brukselę także tragedia, do jakiej doszło 19 czerwca 2000 roku w Dover - brytyjscy celnicy znaleźli w ciężarówce zwłoki ponad 50 Chińczyków próbujących przedostać się nielegalnie do Wielkiej Brytanii i zmarłych w podróży z braku tlenu.

Komisja Europejska podkreśla pilną potrzebę wspólnych działań również dlatego, że wraz z postępem integracji europejskiej i korzyściami gospodarczymi wynikającymi z jednolitego rynku, wzrasta atrakcyjność Unii Europejskiej, co zwiększa ryzyko niekontrolowanego zalewu imigracją. Zdaniem Brukseli korzystniejsze dla państw członkowskich jest jasne określenie warunków otwarcia granic, niż ciągłe borykanie się z amnestią cudzoziemców już przebywających na ich terytorium. Kolejny argument za legalnym przyzwoleniem na imigrację bierze się z obaw, że na polityce zamkniętych drzwi korzystają przede wszystkim gangi zajmujące się przemytem ludzi, które są jednym z głównych źródeł zorganizowanej przestępczości w Europie.

W tej sytuacji wiele wskazuje na to, że Unia Europejska wkrótce wprowadzi system selektywnej imigracji (kwot imigracyjnych) podobny do tego, jaki istnieje w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii. Na eksperyment taki odważyły się dotychczas tylko Niemcy.

Foto: PAP, EPA

Wojtek Wysowski RMF FM