Tajemniczy drapieżnik po raz kolejny zaatakował. W miejscowości Łany w powiecie kędzierzyńsko-kozielskim hodowca poinformował o porwaniu jednego z jego królików. Weterynarz potwierdził, że pozostawione ślady należą do dzikiego kota. Starosta Kędzierzyna-Koźla powołał sztab kryzysowy i zaapelował do mieszkańców, by nie wchodzili do lasu. Wprowadzono też patrole policji i straży łowieckiej.
Zdaniem służb zwierzę porusza się w kierunku Śląska i Katowic, dlatego o wieczornych wydarzeniach poinformowano już władze leżącego na przewidywanej trasie wędrówki kota powiatu Raciborskiego. Obserwację terenów przygranicznych rozpoczęły też służby w czeskiej Ostrawie i Ołomuńcu. Wcześniej drapieżnik widziany był w okolicach opolskich Głubczyc. Znaleziono tam martwą sarnę.
Wieloletni dyrektor wrocławskiego ogrodu zoologicznego Antoni Gucwiński wątpi, by obława przyniosła skutek i dołącza się do apeli sztabu kryzysowego, by nie wchodzić do lasu. Jeżeli przymiemy, że to puma, czy pantera, to on nie będzie się trzymał terenu, bo jest przerażony. (…) Trzeba mu podłożyć środki usypiające tam, gdzie on spocznie na chwilę i będzie miał pewność, że jest spokojnie i nie jest atakowany - mówi Gucwiński reporterowi RMF FM:
Po informacji o zagryzionej sarnie, w Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego zostaną zorganizowane całodobowe dyżury. Uruchomiono też specjalną infolinię, pod którą można zgłaszać wszelkie informacje dotyczące dzikiego zwierza.
Wszystko na to wskazuje, że to to samo zwierzę, które atakowało gospodarstwa w Mokrej, a w niedzielę widziane było przez jednego z mieszkańców. Mokrą od Głubczyc dzieli nieco ponad 20 km, a zagryziona sarna znaleziona została dzisiaj bardzo blisko miejsca, w którym dwa dni temu coś przypominającego dużego kota, przebiegło przez maskę samochodu mieszkańca Głubczyc.
Historia układa się w logiczną całość. Specjaliści, którzy na podstawie odkrytych dzisiaj śladów potwierdzili, że chodzi o dzikiego kota mówią, że takie odległości nie stanowią problemu dla tego gatunku. Teraz na niebezpieczne zwierzę polują leśnicy i policja, którzy przez całą dobę patrolują lasy na pograniczu polsko-czeskim. Wojewoda nie wydał pozwolenia na zabicie zwierzęcia, więc kot ma zostać odłowiony. Nim tak się stanie, sztab kryzysowy zakazał mieszkańcom Głubczyc i okolicy wchodzenia do lasu pod karą grzywny.
To może być drapieżnik, którego nie udało nam się złapać w Małopolsce - tak wójt Czernichowa pod Krakowem Szymon Łytek komentuje w rozmowie z reporterem RMF FM doniesienia z Opolskiego. W Małopolsce w październiku również szukano tajemniczego drapieżnika. Dwudniowa obława w okolicznych lasach nic nie dała. Ustalono, że zwierzę nie uciekło z ZOO w Krakowie ani Chorzowie, przypuszczano więc, że mogło uciec z prywatnej hodowli.
Zwierza szukało w Małopolsce ponad 100 osób. Pytałem ludzi, którzy się znają na tym i oni twierdzą, że to może być to samo zwierzę, ale trudno dziś wyrokować - powiedział Szymon Łytek reporterowi RMF FM Maciejowi Grzybowi: