Coraz więcej osób ma kłopoty z powodu zaległości zapisanych w Biurze Informacji Kredytowej. To co miało służyć uczciwym ludziom, obróciło się przeciwko nim - ocenia "Dziennik".
Każdego miesiąca, banki wysyłają do BIK informacje o swoich kredytobiorcach. O tych, którzy spłacają co miesiąc swoje raty, i o tych, którzy płacą z opóźnieniem albo wcale. Niestety, zapominają często powiadomić BIK, gdy dług zostanie uregulowany. Dlatego, często nieprawdziwy lub nieaktualny wpis w BIK jest główną przyczyną odmowy udzielenia kredytu.
Na listę dłużników nie powinni też trafiać ludzie, którzy zalegają z sumami niższymi niż 200 zł. Tymczasem zdarza się, że są tam umieszczani klienci z zaległością 20 zł, a nawet 2 zł.
Według specjalistów to wina banków. To one są zobowiązane do tego, by raz w miesiącu wysyłać do BIK informacje o kredytobiorcach. Kiedy tego nie uczynią, BIK nie może
sam uaktualnić informacji. Pokrzywdzony klient banku nie jest jednak bezbronny. Trzeba zgłosić się do banku, który nie zaktualizował danych. A BIK zmieni wszystko, co bank mu prześle. Ci, którzy przez bałagan w rejestrze nie dostali kredytu, mają prawo pójść do sądu.