Licencjonowani przewodnicy turystyczni na razie mogą spać spokojnie. Deregulacja w tym zawodzie zacznie obowiązywać dopiero z początkiem nowego roku. Teraz turystami, odwiedzającymi Łódź, zajmują się doświadczeni i przeegzaminowani przewodnicy. Jednym z nich jest rozmówca reporterki RMF FM, Bolek Wojciechowski, prezes koła przewodników PTTK im. Rajmunda Rybińskiego w Łodzi. "Dla mnie ta deregulacja jest kuriozalna. My już widzimy, że przychodzą ludzie, którzy opowiadają bzdury na temat miasta" - podkreśla.

Agnieszka Wyderka: Od jak dawna jest pan przewodnikiem po mieście?

Bolek Wojciechowski, prezes koła przewodników PTTK im. Rajmunda Rybińskiego w Łodzi:
Około 10 lat. Natomiast turystyką szeroko pojmowaną zajmuję się od jeszcze od wieku szczenięcego.

Co zrobić z kłopotem, jakim będą przewodnicy turystyczni bez licencji? Na szczęście, w Łodzi jeszcze ich nie ma.


Myślę, że przewodnicy bez licencji pojawią się w dużych miastach typu Kraków, Warszawa. W Gdańsku i w Łodzi pewnie też. Sądzę, że na razie nie jest to jakaś tragedia i raczej będą to ludzie, którzy już pracowali z biurami. Myślę, że musi być jakakolwiek forma wstępnego sprawdzenia wiedzy potencjalnego przewodnika. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że pan Jasio, Stasio, pani Małgosia przychodząca z ulicy do biura ABC, mówi: "Proszę pana, chcę być pana przewodnikiem. A co pani wie? Założyłam wczoraj biuro".

Czyli to taka abstrakcyjna sytuacja?

Jest to abstrakcyjna sytuacja. Z tego co wiem, będziemy chyba jedynym krajem w Europie, który dopuszcza tego typu rozwiązania. Przykładowo, Austria nie ma ustawy mówiącej o tym, że zawód przewodnika powinien być regulowany. Ale tam funkcjonują stowarzyszenia, które mają pełne prawa i tylko członkowie tych stowarzyszeń, po konkretnym egzaminie, mogą oprowadzać po Austrii. Podobna sytuacja ma miejsce w innych krajach europejskich.

W wielu krajach nadal jest regulowana praca przewodnika. Natomiast to, co u nas zrobiono, to działalność szkodliwa dla turysty. My już widzimy, że przychodzą ludzie, którzy opowiadają bzdury na temat miasta, przychodzą pseudoprzewodnicy. Dla mnie ta deregulacja jest kuriozalna. Proponowaliśmy rozwiązania, by z pięciu zawodów przewodnickich skonstruować jeden. Ale są od nas mądrzejsi, którzy zapewne nigdy nie prowadzili żadnej grupy turystycznej. Wiedzą doskonale, że do prawidłowego oprowadzania grupy wystarczy znać historię Krakowa. Nie wystarczy - wiedza przewodnicka jest wiedzą na styku różnych tematów, również z zakresu bezpieczeństwa pracy i bezpieczeństwa grupy. Ale cóż - dwa, trzy wypadki, kiedy pilot wjedzie autokarem pod niski wiadukt, kiedy przewodnik przeprowadzi grupę na czerwonym świetle lub wejdzie na autostradę w miejscu, w którym jest to zabronione. Takie zdarzenia też mogą mieć miejsce.

Jak będzie to wyglądało?

Myślę, że różnego typu stowarzyszenia wyjdą z deregulacji obronną ręką. Mamy ogromne doświadczenie. Stowarzyszenia działające w miastach takich jak Kraków, Warszawa, Wrocław, Gdańsk, Poznań na pewno się obronią. Na pewno będzie jakaś działalność polegająca na preselekcji potencjalnych przewodników.

Na razie łódzkie Centrum Informacji Turystycznej nie miało nawet zgłoszeń od osób, które chciałyby być przewodnikami, a nie mają licencji. Jak długo to będzie trwało?

Deregulacja tego zawodu wejdzie dopiero od 1 stycznia. W związku z tym żadna osoba, która chciałaby teraz wykonywać zawód przewodnika bez uprawnień, nie ma do tego prawa. Jesteśmy jednym z tych miast, gdzie ani policja, ani straż miejska nie sprawdza uprawnień przewodnickich osób oprowadzających. Wiemy, że takie piractwo na terenie Łodzi jest powszechne. Najczęściej odbywa się to w ten sposób, że osoba, która chce zamówić wycieczkę dowiaduje się wszystkiego, sprawdza plan, jaki ma zaproponowany i w ostatniej chwili rezygnuje z przewodnika, oprowadzając sama. Trudno, później się okazuje, że dzieci dowiadują się różnych nieprawdziwych rzeczy. Jeżeli nie będziemy kontrolować wiedzy przewodnickiej, to takie sytuacje będą się zdarzały.