Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej opublikował artykuł, w którym tłumaczy, że w Polsce mamy do czynienia z "aleją tornad". Tekst powstał w związku z przejściem trąby powietrznej w Kaniowie koło Bielska Białej, kilka dni temu.
Jak zaznacza IMGW, najwięcej tornad w Polsce w XXI wieku odnotowano na... wybrzeżu, nad Morzem Bałtyckim.
Mowa tu o trąbach wodnych. Zwykle występują one na przełomie lata i jesieni, kiedy morze jest jeszcze ciepłe, a napływające masy powietrza chłodne. Skutkuje to powstaniem trwałej chwiejności - czynnika niezbędnego do uruchomienia dynamicznych pionowych ruchów powietrza. Trąby wodne na ogół "potrzebują spokoju" - słabego wiatru przy ziemi i lokalnej zbieżności - dlatego najczęściej pojawiają się rano lub wieczorem. Chociaż są zjawiskiem spektakularnym, to na ogół nie stwarzają większego zagrożenia. Stąd być może tak mało o nich mówimy - napisano na stronie instytutu.
Zaznaczono, że w kwestii trąb powietrznych, które powodują zniszczenia, to najczęściej występują one w województwach: śląskim, opolskim, małopolskim, świętokrzyskim, łódzkim i mazowieckim.
Tornado w Polsce może zdarzyć się wszędzie. Jednak rzeczywiście jest coś takiego, że południe kraju jest bardziej do tego typu zdarzeń predestynowane - mówił w rozmowie z Onetem prof. Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Siła burz jest zależna od energii dostępnej w powietrzu, a na tą energię składa się temperatura i zawartość pary wodnej. Najbardziej energetyczne masy powietrza napływają do Polski z południa - napisano. Podkreślono, że często burze powstają nad Alpami i dopiero "wędrują" na północ i wschód, wykorzystując pewne uwarunkowania terenu. Taką drogą jest np. Brama Morawska.
Zjawisko "polskiej alei tornad" na Śląsku jest więc następstwem zwiększającej się aktywności burzowej w regionie Bramy Morawskiej, a częstsze i silniejsze burze podnoszą ryzyko pojawiania się w tym rejonie gwałtowniejszych trąb powietrznych - podkreślono.