Instytut Pamięci Narodowej chce, by przekazywanie pokrzywdzonym materiałów SB odbywało się szybciej. Ale czy tak będzie? Oddziały IPN-u przeżywają prawdziwe oblężenie. Dobre chęci nie wystarczą.
Do tej pory zainteresowani oczekiwali na teczki po 3,4 miesiące; teraz ma być lepiej. Choć i w najlepszym wypadku nie będzie to operacja błyskawiczna, ponieważ każdy wiosek potencjalnego pokrzywdzonego musi przejść przez biuro ewidencji archiwalnej, a potem teczkę musi przeczytać któryś z IPN-owskich archiwistów.
Wydaje mi się, że minimum – przy możliwych uproszczeniach, przyśpieszeniach procedur – to będzie 2-3 tygodnie w stosunku do niektórych osób; w stosunku do innych osób będzie to nawet okres kilkumiesięczny – mówi Bogdan Marciniak, ale najprawdopodobniej i tak przemawia przez niego optymista. Z rozmów z innymi pracownikami Instytutu wynika bowiem, że w IPN-ie panuje prawdziwe przerażenie liczbą wpływających wniosków.
Jeszcze do niedawna było to ok. 6-7 tygodniowo; po sprawie Niezabitowskiej ok. 10 dziennie, a teraz ok. 300 osób każdego dnia. W związku z tym nawet jeśli wszystkie IPN-owskie siły ruszą do pracy, chętni będą musie się uzbroić w cierpliwość.