Skutki zakłóceń na lotnisku Heathrow w Londynie będą odczuwalne nie tylko przez największy brytyjski węzeł komunikacyjny. Mogąc kosztować branżę lotniczą setki milionów funtów - alarmują eksperci. Minister energii Wielkiej Brytanii Ed Miliband twierdzi natomiast, że "nie ma żadnych przesłanek" wskazujących na to, że przyczyną pożaru na zachodzie Londynu, w pobliżu portu, była działalność osób trzecich. W sieci pojawią się kolejne filmy pokazujące skalę żywiołu.

Lotnisko Heathrow wraca do pracy. Według bieżącego meldunku Europejskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, w ograniczonym zakresie zostały już uruchomione terminale 1 i 5, które przyjmują już powrotne loty do Wielkiej Brytanii. Terminale 2 i 4 nadal nie obsługują ruchu. Wznowienie normalnego ruchu na lotnisku przewidziane jest na jutro, pod warunkiem pomyślnego zakończenia nocnych prac naprawczych.

W nocy z czwartku na piątek straż pożarna poinformowała, że na podstacji w miejscowości Hayes zapalił się transformator. Ewakuowano około 150 osób i zalecono mieszkańcom, by nie otwierali okien z powodu dymu. Do akcji gaszenia pożaru skierowano 70 strażaków i 10 wozów strażackich. W wyniku pożaru bez prądu znalazły się również tysiące domów. W piątej ok. godz. 9 rano czasu polskiego straż przekazała, że pożar jest już pod kontrolą.

W związku z tym londyńskie lotnisko Heathrow będzie zamknięte do północy z piątku na sobotę. To wiąże się z ogromnymi konsekwencjami, ponieważ tylko dziś port miał obsłużyć ok. 290 tys. podróżujących.

Shukor Yusof, założyciel Endau Analytics z siedzibą w Singapurze, firmy doradczej specjalizującej się w branży lotniczej, w rozmowie z CNN powiedział, że straty finansowe spowodowane zamknięciem mogą wynieść "setki milionów funtów". Według niego chaos w światowym ruchu lotniczym może potrwać dni, jeśli nie tygodnie.

Zamknięcie lotniska Heathrow spowodowało poważne utrudnienia w ruchu, a setki linii z całego świata zostały zmuszone do przekierowania lotów na inne trasy. Yusof informuje, że proces podejmowania decyzji o przekierowaniu lotów jest dynamiczny i "szybko się zmienia".

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Jak dodał, piloci w niektórych przypadkach są informowani o zamknięciu lotniska w trakcie lotu. Wymaga to dużej koordynacji między brytyjskim urzędem a linią lotniczą - powiedział, dodając, że loty długodystansowe stanowią "bardziej złożone wyzwanie" pod względem zmiany trasy.

Jak wyjaśnił, w związku z tym dostępna będzie tylko ograniczona liczba miejsc na pobliskich lotniskach, co zmusi pilotów i linie lotnicze do potencjalnego poszukiwania innych opcji poza Wielką Brytanią.

"Mamy do czynienia z katastrofalnym wypadkiem"

Tymczasem minister energii Wielkiej Brytanii Ed Miliband powiedział, że "nie ma żadnych przesłanek" wskazujących na to, że przyczyną pożaru, który doprowadził do licznych przerw w dostawie prądu i wymusił zamknięcie lotniska, była działalność osób trzecich.

Po prostu mamy do czynienia z katastrofalnym wypadkiem - dodał.

W tej chwili skupiamy się na przywróceniu zasilania. Nie mamy jeszcze żadnej informacji, co spowodowało pożar - powiedział Miliband londyńskiemu radiu LBC.

Może wypadek, a może sabotaż

"The Telegraph" dowiedział się, że śledczy pracujący na miejscu chcą zachować "otwarty umysł" w kontekście teorii o ewentualnym sabotażu lotniska. Śledztwo prowadzą funkcjonariusze Dowództwa ds. Zwalczania Terroryzmu. Decyzję podjęto w związku z wpływem, jaki wydarzenia miały infrastrukturę krytyczną państwa.

Jak informują źródła "Telegraph" na Downing Street, "nasuwają się pytania" dotyczące tego, w jaki sposób pojedynczy pożar mógł doprowadzić do zamknięcia lotniska.

Media brytyjskie nazywają wydarzenia na Heathrow katastrofą, jakiej jeszcze nie było. Problem w tym, że pożar wybuchł w momencie największych geopolitycznych napięć od czasów zimnej wojny. To w oczywisty sposób kieruje podejrzenia na wschód. Cała sytuacja nosi znamiona operacji sabotażowej, w stylu, do którego Rosjanie przyzwyczaili Europę w ciągu ostatnich lat. 

Jak pisze "The Telegraph", władze w Londynie niechętnie podejmują ten temat, obawiając się niepokojów społecznych, ale od momentu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku, odnotowano akcje sabotażowe w przynajmniej 15 krajach, w tym w Wielkiej Brytanii. Wszystkie powiązano z działalnością rosyjskiego wywiadu. Od czasu, gdy Rosjanie zajęli Krym (czyli od 2014 roku) jest takich "incydentów" niezliczona ilość.

"Ataki te nie muszą być koniecznie brutalne, żeby były skuteczne" - pisze magazyn Foreign Affairs.

"Będziemy musieli odwołać całą podróż"

CNN cytuje osoby, które miały dziś wylecieć z Heathrow. Siya Shah miała zamiar polecieć z Londynu do Indii na ślub swojego kuzyna. 21-letnia fizjoterapeutka z Londynu przeczytała o potężnym pożarze, który spowodował zamknięcie lotniska, ale twierdzi, że przedstawiciele linii lotniczych kazali jej mimo wszystko udać się na miejsce.

Spędziliśmy około 1,5 godz. w taksówce do Heathrow, ale jak już tam dotarliśmy, nie mogliśmy wejść i po prostu kazali nam zawrócić - powiedziała CNN. Jeśli nie wsiądziemy do samolotu do jutra, będziemy musieli odwołać całą podróż, bo nie ma sensu, żebyśmy tam jechali - dodała.

Gauri Bhosale, naukowiec mieszkający w Cambridge, miała lecieć z Heathrow do Mumbaju, aby odwiedzić rodzinę. Powiedziała CNN, że kiedy zobaczyła wiadomości o zamknięciu lotniska, zadzwoniła do linii lotniczych, ale oni najwyraźniej nie wiedzieli o tym incydencie. Rozmawiałam z operatorem, nie wiedzieli o żadnych problemach, powiedzieli, że wszystkie loty w ich systemie są zgodne z rozkładem - powiedziała.

W końcu otrzymała powiadomienie, że jej lot został odwołany.

Nie wiemy jeszcze, czy są jakieś alternatywne opcje dla nas - powiedział Bhosale.

Dramatyczne nagrania

W mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej nagrań, na których widać skalę pożaru.

Opracowanie: