Do prokuratur w całym kraju wpłynęło 38 zawiadomień o zgonach, które mogą mieć związek z zastosowaniem u pacjentów corhydronu. Prokurator krajowy Janusz Kaczmarek poinformował, że jest kilka wersji na temat podmiany leku w jeleniogórskiej Jelfie.
Wersja pierwsza jest taka, że urządzenia nie zostały wyczyszczone i dlatego doszło do skażenia corhydronu śmiercionośną scoliną. Wersja druga – ta najbardziej znana – to pomyłka, która nastąpiła w magazynach. Wersja trzecia mówi o nieuczciwej konkurencji, gdzie ktoś podrzucił zły corhydron do partii o właściwiej jakości. Jest też wersja czwarta – doszło do podrobienia leku przez innego producenta i wprowadzenie go do obrotu pod nazwą firmy Jelfa.
Na razie prokuratura nie mówi, która wersja jest najbardziej prawdopodobna. Janusz Kaczmarek podkreśla jednak, że mimo brania pod uwagę nieuczciwej konkurencji, czy podrobienia leku, Jelfa bez skazy na pewno nie jest. Kontrola GIF, którą dziś częściowo ujawnił Kaczmarek wykazała, że corhydron był produkowany z niezarejestrowanych półproduktów; fiolki stały zbyt blisko kaloryferów; występowały niekonsekwencje w datowaniu i kilka innych nieprawidłowości.
Władze Jelfy przyznają, że rzeczywiście korzystały z półproduktów. Tłumaczą się jednak, że złożyły odpowiedni wniosek o ich rejestracje. W czym więc tkwi problem? Złożenie wniosku jest bowiem tylko początkiem drogi, a leku nie można produkować, dopóki wszelkie procedury nie zostaną zakończone i przypieczętowane podpisem ministra.
Elżbieta Wojtasik, wiceprezes urzędu, podkreśla, że każda inna droga jest łamaniem prawa, które może mieć wpływ na jakość wytwarzanych leków. Od jakości tej substancji czynnej zależy w ogromnej mierze jej bezpieczeństwo. Na przykład poziom zanieczyszczeń jest takim krytycznym momentem oceny substancji czynnej - stwierdziła.
Niestety takie łamanie prawa zdarza się bardzo często w wielu firmach. Kupują one najpierw inny półprodukt, a dopiero później myślą o jego rejestracji, mając nadzieję, że żadna kontrola tego nie wykryje.