Policja w całym kraju natrafiła na przypadki kupowania refundowanego lekarstwa na tak zwane słupy. W tym charakterze występowali inwalidzi, którym przysługuje 100-procentowa refundacja za zakup leku.
Skala zjawiska na razie nie jest znana. Policjanci natrafili na ten proceder, gdy chodzili od domu do domu i szukali pacjentów, którym przepisano corhydron. Tam dowiadywali się, że osoby te nigdy corhydronu nie kupowały. Takie przypadki ujawniono we wszystkich województwach - mówi Paweł Biedziak z Komendy w Głównej Policji.
Na darmowym corhydronie mogło zależeć po pierwsze samym lekarzom. Wyłudzony, darmowy lek mógł trafić do prywatnych gabinetów lekarskich na tzw. tacki pierwszej pomocy, czyli zestaw leków ratujących życie, które każdy lekarz powinien mieć w swoim gabinecie. Po drugie mógł trafić do siłowni, ponieważ corhydron zawiera sterydy - mówi wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.
Na razie udało się ustalić, że refundowany corhydron został przepisany około 300 inwalidom wojennym, może więc chodzić o ok. 1,5 tysiąca ampułek. Ile z nich wypisano na tzw. słupy, to już zbada prokuratura.