Dziś w szpitalu w Chełmie skończył się protest płacowy. Dwie pielęgnierki jednak nie czekały na porozumienie, które z resztą nie do końca je satysfakcjonuje i postanowiły poszukać pomocy u komornika. Pomoc znalazły, ale straciły pracę.
U pani księgowej byłam, byłam w sekretariacie z prośbą o rozmowę z panem dyrektorem, ale pan dyrektor nie miał czasu. Więc poszłam do komornika ze swoimi pieniędzmi - mówi jedna ze zwolnionych pielęgniarek.
Sąd zajmie się sprawą kobiet 8 listopada. Teraz jest sprawa 8 listopada. Jest powołany pan dyrektor na świadka, także nie wiem, jak będzie dalej, zobaczymy. W każdym razie ja od 1 listopada nie pracuję - podkreśla zwolniona kobieta.
Dyrektor placówki nie chciał wypowiadać się na temat swojej decyzji o zwolnieniu pielęgniarek. Nie, ludzie, zrozumcie mnie, że każda moja wypowiedź puszczona w eter skutkuje tutaj takimi, a nie innymi ujemnymi….
Każda wypowiedź skutkuje ujemnymi konsekwencjami? Zobaczymy jak będzie po tej decyzji. Ze zwolnioną pielęgniarką i dyrektorem szpitala w Chełmie rozmawiał Krzysztof Kot. Posłuchaj jego relacji: