Borys Jelcyn na początku lat 90. miał po pijanemu zabić człowieka. Takie oskarżenia pod adresem byłego prezydenta Rosji rzuca jego były doradca i ochroniarz Aleksander Korżakow - informuje „Independent”.
Brytyjski dziennik powołuje się na uaktualnioną niedawno książkę Korżakowa zatytułowaną "Od zmierzchu do świtu".
Wg tej wersji, Jelcyn - pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Rosji - bawił na wsi. Poszedł do łaźni, wypił nieco alkoholu i postanowił przejechać się samochodem. Ale w czasie przejażdżki wpadł na stojącego na drodze motocyklistę. Mężczyzna został poważnie ranny i po sześciu miesiącach zmarł w szpitalu. Jelcyn kazał swoim podwładnym zatuszować całą sprawę.
Pochowaliśmy zmarłego, bo nie miał żadnych krewnych - ujawnia Korżakow. Do milczenia zmuszono też świadka wypadku, kierowcę samochodu osobowego - jego uszkodzone auto naprawiono, a mężczyzna nigdy nie zgłosił się na milicję.
Jelcyn, od kilku lat na emeryturze, nie skomentował najnowszych rewelacji Korżakowa. Po wydaniu książki "Od zmierzchu do świtu" były prezydent twierdził, że to stek bzdur. Wg niego to zemsta Korżakowa za zwolnienie go z pracy. Rzeczywiście Korżakow został usunięty przez Jelcyna ze stanowiska i niedługo potem wydał niepochlebne dla byłego szefa wspomnienia.
Co ciekawe, ujawniając pijacki incydent, Korżakow, obecnie deputowany rosyjskiej Dumy, rzuca oskarżenie także na siebie, bo przyznaje się do tuszowania skandalu.