Wbito pierwszą łopatę na placu budowy spalarni śmieci w Bydgoszczy. Do zakładu wybudowanego za 130 milionów euro, mają trafiać odpady z Torunia, Bydgoszczy i okolic. Przeciwko inwestycji protestują ekolodzy, którzy twierdzą, że jest niepotrzebna i niezgodna z prawem.
Podobne spalarnie od lat funkcjonują w Europie zachodniej - w Polsce takiego miejsca jeszcze nie ma. Wszystkie odpady, które nie mogą zostać poddane recyklingowi trafiają do spalarni, gdzie są używane do produkcji energii cieplnej i elektrycznej. Jak twierdzi Konrad Mikołajski, szef firmy, która buduje spalarnię, taka energia będzie tańsza od tej wytwarzanej w tradycyjny sposób. W ciągu roku będziemy tutaj w stanie przekształcić na energię 180 tysięcy ton śmieci - dodaje.
Jednak, według bydgoskich ekologów budowa spalarni to marnowanie pieniędzy, bo w regionie po prostu nie ma tylu śmieci. Zieloni twierdzą, że w zeszłym roku na wysypisko trafiło tylko 7 tys. ton odpadów, które mogłyby zostać zutylizowane w spalarni. Ponadto obawiają się, że inwestor może nie wyronić się z budową do 2015 roku, co oznaczałoby utratę 80 milionów euro unijnej dotacji.
Protestujący mają też wątpliwości co do prawnych aspektów budowy. Twierdzą oni, że spalarnia nie ma aktualnej decyzji środowiskowej. Składali w tej sprawie odwołania do wojewody kujawsko-pomorskiej - zostały one odrzucone. Ekolodzy nie składają jednak broni - skierowali sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego oraz napisali skargę do odpowiednich organów unijnych.