Lech Kaczyński złamie prawo, jeśli zdecyduje się upublicznić aneks do raportu o WSI, nie przesyłając go wcześniej do zaopiniowania marszałkom Sejmu i Senatu - twierdzi Bogdan Borusewicz. Marszałek Senatu przypomina, że taki zapis figuruje w ustawie.
Nie tęskniłem do tamtego raportu, tym bardziej nie tęsknię do aneksu. Rozumiem, że nie nadaje się do publikacji, w związku z tym prezydent ma problem - twierdzi Borusewicz.
Wszyscy poza posłami PiS mają pewność, że prezydent zwleka z publikacją aneksu, bo jest on kompletną klapą. Są dwie opcje: albo jest to gniot, albo jest to materiał, który kompromituje tych, którzy ten raport przygotowywali - mówi Zbigniew Chlebowski z PO. Sam Antoni Macierewicz broni swojego dzieła, ale nie komentuje, dlaczego prezydent zwleka z jego publikacją.
Prezydent jest tym dokumentem rozczarowany - tak współpracownicy Lecha Kaczyńskiego mówią o aneksie do raportu o Wojskowych Służbach Informacyjnych.
Dokument już od trzech miesięcy leży na biurku prezydenta i nie może doczekać się odtajnienia. Ustawa o likwidacji WSI mówi jednak jasno, że prezydent ma podać raport do publicznej wiadomości. Ale nie określa, jak szybko ma się to wydarzyć. Teoretycznie może być więc tak, że aneks będzie leżał na prezydenckim biurku miesiącami i latami, czekając na swoją kolejkę. Jednak zdaniem Aleksandra Szczygły, byłego szefa Kancelarii Prezydenta tak się nie stanie. Te dokumenty powstają po to, aby przekazać je opinii publicznej. Nie ma intencji ich ukrycia - zapewnia.
W październiku dokument trafił do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Poznali go m.in. były premier Jarosław Kaczyński i wicepremierzy. Do marszałków Sejmu i Senatu nigdy nie trafił:
Od osób z otoczenia prezydenta reporter RMF FM usłyszał, że Lech Kaczyński nie jest zachwycony treścią aneksu, stąd bardzo umiarkowany entuzjazm i tempo prac nad podawaniem go do publicznej wiadomości. „Rzeczpospolita” twierdzi, że dokument może w ogóle nie ujrzeć światła dziennego.
Według gazety, która powołuje się na specjalistę, z którym konsultowano aneks, nie możemy poznać treści raportu z powodu błędów. Jeżeli raport z błędami ujrzałby światło dzienne, to groziłoby to ujawnieniem informacji ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju.