Poznańska prokuratura ponownie przesłuchuje pięciu podejrzanych, którzy sprzedawali sól przemysłową jako spożywczą. Wcześniej nie zadano im wszystkich pytań. Dlatego na akt oskarżenia w aferze solnej musimy jeszcze poczekać. Najwcześniej będzie gotowy w styczniu.
Jak dowiedział się reporter RMF FM Adam Górczewski, jeden z podejrzanych w aferze tłumaczy, że przeprowadzał obróbkę soli wypadowej tak, że stawała się spożywczą. Biegły stwierdził jednak, że taki proces nie jest w ogóle możliwy.
Inni podejrzani zmienili nazwę firmy i nadal zajmują się sprzedażą soli spożywczej. Prokuratorzy twierdzą, że nie mogą zabronić im działalności gospodarczej, a nie ma dowodów na to, że obecny biznes to również oszustwo.
Od początku afery nie przybyło podejrzanych, a to oznacza, że żaden z kupujących towar od pięciu fałszerzy soli nie przyznał się, że wiedział o pochodzeniu surowca.
O aferze solnej reporterzy śledczy RMF FM poinformowali jako pierwsi w lutym tego roku. Wkrótce potem ruszyły badania soli przemysłowej sprzedawanej jako spożywcza, prowadzone zarówno przez wielkopolski sanepid, jak i Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach. Obydwie instytucje uspokajały później, że w badanej soli nie było groźnych ilości składników, które mogłyby szkodzić życiu ludzi.
Również teraz sanepid zapewnia, że nie ma żadnych powodów do obaw, bo od wybuchu afery solnej nie wykryto ani jednego przypadku, w którym producent sprzedawałby sól służącą do posypywania dróg jako produkt spożywczy. Jak powiedział reporterowi RMF FM Piotrowi Glinkowskiemu Jan Bondar, rzecznik GIS-u, polscy producenci są pod wzmożonym nadzorem: Dodatkowo sprawdzani również pod kątem tego, skąd tą sól uzyskują, czy jest to sól kamienna, jadalna, czy też jakaś inna.
Podczas trwających kontroli nie nałożono na producentów żadnych mandatów i kar.