"W tym wyroku wszystko jest postawione na głowie. Nie rozumiem logiki prokuratury, która skierowała akt oskarżenia tylko wobec Mariusza Kamińskiego" - tak Janusz Kaczmarek, były szef MSWiA komentuje wyrok, jaki zapadł w sprawie byłego szefa CBA. Sąd skazał Mariusza Kamińskiego na trzy lata więzienia. Kamiński ma także dziesięcioletni zakaz zajmowania stanowisk w urzędach publicznych.
Generalnie rzecz biorąc w tym wyroku wszystko jest postawione na głowie. Albowiem ja nie rozumiem pewnej logiki prokuratury, która skierowała akt oskarżenia tylko wobec Mariusza Kamińskiego. Jeżeli przyjąć, że wszystkie jego działania były nadzorowane i aprobowane przez prokuraturę nosiły określone aprobaty z punktu widzenia ustawy i przez konkretnych prokuratorów, to trzeba powiedzieć, że na tej ławie oskarżonych powinien zasiąść ktoś zupełnie inny. W związku z powyższym, przy tej ocenie wyrok w stosunku do pana Mariusza Kamińskiego powinien brzmieć: uniewinniony. A na ławie oskarżonych powinien ktoś inny zasiadać i to on powinien usłyszeć te wyroki - mówi Janusz Kaczmarek. Jak dodaje, jest to wyrok, który pokazuje, że jeżeli ktoś przekracza swoje uprawnienia i nie dopełnia obowiązków to powinien spodziewać się, że w przyszłości może zostać za to ukarany.
Każdy wyrok, który wykracza poza wnioski prokuratora, jest wyrokiem w jakiś sposób będzie oceniany jako surowy. Ten wyrok należy uznać za surowy. Czy jest trafny to zupełnie inna kwestia - powiedział Kaczmarek. W tej sprawie niezrozumiała jest logika prokuratury, która skierowała akt oskarżenia wyłącznie w stosunku do Mariusza Kamińskiego i podległych mu funkcjonariuszy. Natomiast nie zajęła się w ogóle działaniami prokuratorów i nie dokonała oceny ich działań z punktu widzenia prawa karnego. Jeżeli Mariusz Kamiński był nadzorowany przez prokuraturę robił wszystko tak jak to zostało przez prokuraturę uzgodnione a przecież słyszeliśmy z jego wypowiedzi, że uzgadniał wszystko z prokuraturą to w tym momencie wyrok w stosunku do niego rodzić będzie tego typu pytania.
Sąd uznał, że Mariusz Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, zlecił wprowadzenie w błąd Andrzeja K. i podżeganie go do korupcji. Zdaniem sądu brak było podstaw do wszczęcia akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Proces Mariusza Kamińskiego dotyczył słynnej operacji CBA w tzw. aferze gruntowej. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" w ministerstwie rolnictwa gruntu na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla ówczesnego szefa resortu i wicepremiera Andrzeja Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji. On sam twierdził, że była to prowokacja CBA. Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Śledztwo wobec niego umorzono.
"Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, które wygrała PO, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K. (nieprawomocnie skazanych w ubiegłym roku za ten czyn na - odpowiednio - 2,5 roku więzienia oraz grzywnę).
Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia jest nieprawomocny. Proces trwał od kwietnia 2013 r.
(md)