20 lat więzienia dla ojczyma 4-letniej Oliwii za to, że zakatował dziecko. O wcześniejsze, warunkowe zwolnienie, będzie mógł ubiegać się po 15 latach. Matka dziewczynki – odpowiadająca za narażenie zdrowia i życia córki – spędzi za kratami 6 lat. Tak zdecydował we wtorek łódzki sąd okręgowy.
Sędzia Maria Motylska-Kucharczyk podkreślała, że sprawa wzbudzała ogromne emocje. Dodała, że mimo to sąd musiał wziąć pod uwagę także okoliczności łagodzące: niekaralność Kamila S., jego nieprawidłową osobowość (której samej nie stworzył) oraz to, iż od początku przyznawał się do winy. Biorąc to pod uwagę, sąd nie wymierzył ojczymowi Oliwki najwyższej kary, czyli dożywocia.
Ustne uzasadnienie wyroku potwierdzało, jaki dramat przeżywało dziecko.
Jeżeli mamy do czynienia z dorosłym mężczyzną i niespełna 4-letnią, maleńką, kruchą dziewczynką, i jeżeli ten mężczyzna zadaje jej ciosy w okolicę brzucha; bije to dziecko, a następnie bierze dziecko pod pachy i rzuca nim o twarde oparcie kanapy, dwukrotnie - to proszę państwa, nie można przyjąć, iż nieumyślnie powoduje śmierć człowieka - mówiła sędzia Maria Motylska-Kucharczyk.
On (Kamil S.) tej śmierci nie chciał, ale się na nią godził - uzupełniła sędzia.
Według sądu, za tę tragiczną, w bólu i męczarniach śmierć dziewczynki, współodpowiedzialna jest również matka - Joanna N. Kobieta widziała obrażenia na ciele dziecka i nie reagowała. Nie udzieliła też córce pomocy, jej siniaki smarowała maścią, ale nie zabrała dziecka do lekarza, ponieważ bała się, że medyk zapyta, skąd się wzięły obrażenia. Matka musiała wiedzieć, że jej córka jest bita, ale nie zrobiła nic.
Obrońca oskarżonego Kamila S. powiedziała, że jej klient pogodził się z wyrokiem. Prokuratura, chociaż zaskoczona decyzją sądu, jeszcze nie podjęła decyzji, czy będzie składać apelację (w mowie końcowej prokurator żądała dożywocia dla Kamila S., a dla matki - 15 lat więzienia). Wyrok nie jest prawomocny.
Gehenna 4-letniej Oliwii trwał 2 tygodnie. W tym czasie ojczym znęcał się nad dziewczynką fizycznie i psychicznie. Bił dziecko pięściami po maleńkim ciele i dusił. Natomiast przemoc psychiczna polegała między innymi na tym, że groził Oliwii pasem (ale też używał go) i zamykał ją w łazience. Dramatyczny finał rozegrał się na początku grudnia 2016 roku, gdy Kamil S. ponownie został w domu sam z płaczącym dzieckiem. Łkanie miało zdenerwować mężczyznę i wtedy dwukrotnie rzucił dziewczynką o drewniany bok łóżka. Oliwia straciła przytomność. Kiedy Kamil S. zorientował się, że dziecko nie oddycha, zawiózł je na pogotowie i stamtąd zadzwonił do Joanny S. W śledztwie ustalono, że mężczyzna musiał ubierać martwe dziecko. Gdy przed pogotowiem pojawiła się matka, przekazał jej córkę. Tłumaczył wtedy, że Oliwia spadła z huśtawki. Lekarz, który obejrzał dziecko, już nie był w stanie niczego zrobić, bo 4-latka była martwa. Na jej ciele były widoczne obrażenia, które wskazywały na brutalną przemoc.
Sekcja zwłok dziewczynki potwierdziła, że przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wielonarządowe, głównie rozległy uraz głowy z krwiakiem i obrzękiem mózgu. Oliwia miała też liczne złamania kości: łokciowej, obojczyka i żeber. Małe ciało było pokryte wieloma siniakami.
(j.)