"Nawet 150 tysięcy polskich kierowców ciężarówek może stracić pracę przez nową dyrektywą unijną" - alarmuje Związek Pracodawców Transport i Logistyka. Chodzi o unijną dyrektywę o delegowaniu pracowników na codzienne funkcjonowanie branży transportowej w Unii Europejskiej, która nakazuje firmom transportowym opłacanie swoich kierowców inaczej w każdym kraju, przez jaki przejeżdżają. "Europa jest zbyt mała, by ją dzielić. Aby umożliwić utrzymanie stanowisk pracy, poprawę jakości pracy oraz inwestycje w zwiększanie liczby pracowników i przeznaczonej dla nich infrastruktury, konieczne jest wyeliminowanie niepotrzebnej biurokracji i utrzymanie zintegrowanego jednolitego rynku" - czytamy w raporcie, który transportowcy planują wszystkim europarlamentarzystom.
W innych krajach Unii brakuje zdecydowanych działań lobbingowych przeciwko tej dyrektywie. Chcemy to zmienić i uzupełnić tę lukę - mówi reporterowi RMF FM Maciej Wroński, prezes Związku Transport i Logistyka. Uważamy, że rewizja Dyrektywy o delegowaniu pracowników to jedno wielkie oszustwo i manipulacja. Odbywa się to pod hasłem: jednakowa praca i jednakowa płaca w tym samym miejscu. gdy spojrzymy na konkretne przedsiębiorstwo transportowe: mamy kierowcę, który dostaje zlecenie wyjazdu na Białoruś, Ukrainę i do Bułgarii. Dostanie równowartość 1500 euro. Drugi kierowca, który miał szczęście pojedzie do Francji, Niemiec i Hiszpanii, gdzie są wyższe stawki i dodatki. I on zarobi równowartość 3700 euro. Mają takim sam staż pracy, mają takie same kwalifikacje, wykonali tyle samo kilometrów, równie długo byli poza domem, ich dzieci mają takie same żołądki. To pozorna równość i wielkie nierówności w jednym przedsiębiorstwie! - alarmuje Maciej Wroński.
Wyobrażam sobie ogromne konflikty miedzy pracownikami, którzy będą czuli się pokrzywdzeni. Będą pytać: "Szefie, dlaczego ja mam jechać do Czech czy na Węgry, gdzie stawki są niższe, a mój kolega jedzie do Francji czy Hiszpanii?". Nie chcę wiedzieć, co może dziać się. Szacujemy, że w najgorszym przypadku polska branża transportowa może stracić nawet połowę zleceń - dodaje prezes Związku Transport i Logistyka.
Unijna dyrektywa nie reguluje tego, kto zaopiekuje się kierowcą w trudnych momentach, na przykład wypadku. Powstaje też pytanie o to, jak będą zbierane jego składki emerytalne, jaki będzie jego status. Czy odpowiedzialny będzie za to rząd polski czy może rządy poszczególnych krajów, przez które przejeżdżał i od których zależały wtedy jego minimalne zarobki i inne uregulowania prawne - komentuje adwokat Joanna Jasiewicz.
Rewizja Dyrektywy o delegowaniu pracowników może wywrzeć ogromny wpływ na codzienne funkcjonowanie branży transportowej na obszarze Unii Europejskiej. Projekt rewizji Dyrektywy o delegowaniu pracowników (96/71/WE) przewiduje stosowanie tych samych zasad wynagradzania i pracy pracowników na terenie danego kraju członkowskiego. Oznacza to, że zarówno pracownicy krajowi, jak i Ci zza granicy (delegowani) będą musieli mieć zarówno takie same wynagrodzenie za tę samą pracę, jak i te same dodatkowe uprawnienia wynikające z prawa pracy i układów zbiorowych, które obowiązują w danym państwie członkowskim UE. Takie zasady stworzą ogromne utrudnienia dla pracodawców z sektora transportu międzynarodowego. Ich pracownicy - kierowcy - w ciągu miesiąca niejednokrotnie przejeżdżają przez teren kilku państw członkowskich UE, które mają kompletnie odmienne systemy prawne, systemy płac czy składniki wynagradzania. W związku z tym, często wręcz niemożliwe będzie stworzenie dla nich jednej umowy obejmującej wszystkie przepisy - czytamy w apelu przygotowanym przez branże transportową.
Uważamy, że dyrektywą o delegowaniu pracowników nie powinni zostać objęci pracownicy z sektora międzynarodowego transportu drogowego, gdyż przeczy to jego istocie. Trudno przecież byłoby w zakresie tej jednej kwestii wracać do granic państw członkowskich. Trudno też sobie wyobrazić jedno optymalne dla wszystkich państw członkowskich UE rozwiązanie w zakresie płacy minimalnej, które uwzględniałoby wciąż obecne różnice w poziomie rozwoju gospodarczego poszczególnych państw - powiedziała PAP wiceminister infrastruktury i budownictwa Justyna Skrzydło.
Podtrzymujemy swoje stanowisko, fundamentalne zasady wspólnego rynku gwarantujące swobodę przepływu towarów i usług w odniesieniu do międzynarodowego transportu drogowego powinny zostać zachowane. Transport międzynarodowy ma swoją specyfikę, a jego sprawne, pozbawione barier funkcjonowanie, służy gospodarce i sprzyja wymianie handlowej między państwami. Przecież większość towarów w UE jest przewożona transportem drogowym - dodała wiceminister.
Bardzo szczegółowo analizujemy sygnały, które do nas docierają. Będziemy robić wszystko, tak jak to czyniliśmy dotychczas, aby polski sektor transportowy nie stracił swojej konkurencyjnej pozycji - powiedziała Skrzydło.
(az)