Ponad 120 tys. Izraelczyków wyszło na ulice Tel Awiwu, wzywając rząd Ariela Szarona do wycofania się Izraela ze Strefy Gazy. Demonstracje antyizraelskie odbyły się na terenach palestyńskich. Jaser Arafat wezwał Palestyńczyków to "terroryzowania wroga."
Manifestacja w Tel Awiwie była największą od lat demonstracją zwolenników pokojowego rozwiązania konfliktu z Palestyńczykami. Ludzie skandowali: "Większość zdecydowała! Wychodzimy z Gazy - zaczynamy dialog z Palestyńczykami!".
Zgromadzeni na placu nazwanym imieniem premiera, który zginął w 1995 r. z ręki nacjonalistycznego żydowskiego zamachowca, uczcili minutą ciszy pamięć 13 izraelskich żołnierzy, którzy zginęli w tym tygodniu w starciach z palestyńskimi ekstremistami w Strefie Gazy.
Wczoraj tłumnie demonstrowali również sami Palestyńczycy. Antyizraelskie demonstracje zorganizowano z okazji 56. rocznicy powstania państwa Izrael, określanej przez Palestyńczyków dniem Narodowej Katastrofy.
Palestyński przywódca Jaser Arafat zaapelował do rodaków w kraju i poza jego granicami o dalszą walkę na rzecz odzyskania utraconych terytoriów. Musicie znaleźć siłę, by skutecznie terroryzować naszego wroga - nawoływał Jaser Arafat.