Kilkaset niemieckich pocisków z czasów II wojny znaleźli saperzy w lesie w okolicach Sadłowa na Warmii. Materiały wybuchowe zostawili w lasach prawdopodobnie żołnierze niemieccy, którzy na początku 1945 roku przygotowali się do odparcia ofensywy Armii Czerwonej.
Przez cztery ostatnie miesiące służby leśne i saperzy oczyścili kilkadziesiąt hektarów lasu w okolicach Sadłowa, Bredynek i Stryjewa w gminie Biskupiec. Wydobyto z ziemi, wywieziono i zdetonowano 371 pocisków artyleryjskich, moździerzowych i rakietowych. To największe od 40 lat tego typu znalezisko w naszym nadleśnictwie - ocenił Jerzy Gosiewski z Nadleśnictwa Mrągowo.
Składowiska były przykryte płytką warstwą ziemi. Pod wpływem wód opadowych po kilkudziesięciu latach niektóre pociski "wynurzyły się" na powierzchnię.
Według mrągowskich leśników stanowiły one poważne zagrożenie dla ludzi i środowiska. Zdecydowana większość znalezionej amunicji to pociski rakietowe typu Wurfgranate o ładunkach odłamkowo-burzących i zapalających. Używano ich w wyrzutniach Nebelwerfer, które w czasie powstania warszawskiego nazywano "krowami" ze względu na charakterystyczny dźwięk przy odpalaniu pocisków.
Wiele pocisków wywiezionych z lasów pod Biskupcem było bardzo dobrze zachowanych. Miały zarówno kadłub z silnikiem rakietowym, jak głowice bojowe i zapalniki. Każdy z nich miał prawie metr długości, kaliber 15 cm i ważył ponad 30 kg.
Mimo wielu akcji usuwania z niewybuchów, w części lasów woj. warmińsko-mazurskiego nadal można natknąć się na pozostałości z czasów wojny. W ostatnich latach nasiliły się nielegalne poszukiwania niewybuchów, prowadzone przy pomocy detektorów przez miłośników militariów oraz zbieraczy złomu, którzy pozyskują mosiądz z płaszczy pocisków.