Amerykańskie dowództwo koalicji antyterrorystycznej potwierdza, że w czasie nalotów na wioskę we wschodnim Afganistanie zginęło około 10 osób. Rzecznik wojsk USA Bryan Hilferty powiedział, że do ataku doszło po tym, jak australijski patrol został ostrzelany w pobliżu wioski Bul Khil w prowincji Chost.
Z naszych informacji wynika, że w regionie tym przebywają talibowie i członkowie al-Qaedy. Na zboczach wzgórz byli ludzie, którzy ostrzelali z ciężkiej broni i ścigali australijski patrol. Mamy prawo do samoobrony - powiedział Hilferty, komentując w ten sposób informacje prywatnej Afgańskiej Agencji Prasowej.
AIP twierdziła, że Amerykanie omyłkowo zaatakowali uczestników przyjęcia weselnego. Zgodnie z tradycją, strzelali oni w powietrze na wiwat, co załoga śmigłowca uznała za próbę ataku i wezwała pomoc. Samolot AC-130 ostrzelał napastników: To nie była wioska - zapewnił Hilferty i dodał, że teren został otoczony.
foto Archiwum RMF
10:45