Sytuacja w Wenezueli zaczyna przypominać beczkę prochu. W kraju tym już 10. dzień trwa strajk generalny. Ma on zmusić prezydenta Hugo Chaveza do ustąpienia ze stanowiska. Do protestu przyłączyli się sędziowie sądu najwyższego, twierdząc że są szykanowani przez władze.

Na ulicach trwają demonstracje przeciwników Chaveza oraz kontrdemonstracje jego zwolenników. Od wczoraj zwolennicy prezydenta, czyli "Chavistas" okupują siedzibę prywatnej telewizji Globovision, oskarżając ją o podżeganie do niepokojów społecznych. Największym ciosem dla Chaveza jest przyłączenie się do strajku generalnego sektora naftowego.

Z tego powodu Wenezuela traci każdego dnia 50 milionów dolarów. Przerażeni mieszkańcy szturmują banki, wypłacając wszystkie swoje oszczędności oraz wykupują wszelkie możliwe artykuły spożywcze w sklepach. Chavez zagroził, że wprowadzi stan wyjątkowy w sektorze naftowym. Jednak zdaniem ekspertów, nie będzie miał specjalistów, którzy pokierują wydobyciem, transportem i sprzedażą ropy.

02:50