Po ostatniej fali strajków związkowcy i rząd zasiedli do stołu rokowań. Przedstawiciele niemieckiej budżetówki domagają się trzyprocentowego wzrostu pensji, ale władze nie chcą ustąpić.

Do tej pory w protestach wzięło udział ponad 100 tys. osób. Strajki dotknęły najbardziej zakłady komunikacji miejskiej i lotniska. Sparaliżowany został transport publiczny, m.in. w stolicy kraju - Berlinie, a także w Monachium, Dortmundzie, Kolonii i Bonn.

Związkowców i rząd czekają trudne negocjacje. Przedstawiciele budżetówki nie chcą zmienić swoich żądań, pracodawcy z kolei namawiani są przez Związek Niemieckich Miast i Gmin, żeby nie uginali się pod presją. Strajkujący domagając się podwyżek chcą także doprowadzić do wyrównania płac, bo w nowym roku - w związku ze zwiększeniem składek socjalnych - będą dostawać mniej pieniędzy. Ale kasy gmin świecą pustkami.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Gdyby nie doszło do porozumienia, związkowcy zapowiadają dalsze strajki. Do Kassel, gdzie toczą się negocjacje na demonstrację przyjechało ponad tysiąc osób. Dziś rano w Moguncji doszło do pojedynczych protestów.

13:50